— Mówiłem, żebyś lepiej tego nie robiła.
— Nic mi nie będzie, jestem bardzo ciekawa czy mówią naszym językiem! — złość na mnie natychmiast przeminęła, gdy pojawiło się zafascynowanie kobietami z rybimi ogonami.
— Uważam, że to nie jest dobry pomysł. Większość syren to bezduszne morderczynie. Wabią cudowną urodą i wspaniałym śpiewem, by móc utopić swoją ofiarę.
— Myślałam, że chcą się ze mną dalej bawić. Nie przypuszczałabym, że będą chciały zrobić coś takiego. Przepraszam za swoją lekkomyślność.
— Nie musisz za to przepraszać, każdemu może się coś takiego zdarzyć.
— Nie czujesz, że musisz coś powiedzieć? — zapytała, przekrzywiając głowę na bok. — Wiesz, poniekąd upadek powoduje ból... i nie jest on zbyt miły.
— Stwierdziłem, że to najlepsze wyjście z zaistniałej sytuacji. Jeśli jednak ci na tym zależy, jest mi przykro z powodu tego upadku.
Wadera uśmiechnęła się wesoło i przybliżyła się do mnie. Postanowiła zapoznać się z mym zapachem, stwierdziła, że muszę być kimś nowym na tych terenach. Nikogo takiego wcześniej tutaj tu nie widziała i nie czuła. Zdradziłem jej informację o tym, że niedawno dołączyłem do watahy i powoli z goszczenia się, przechodzę do mieszkania w tych stronach. Na wiadomość o nowym pysku w Watasze Smoczego Ostrze, jej buź przyozdobił jeszcze jaśniejszy i pogodniejszy uśmiech.
— Niffelheim. — Wyciągnąłem łapę w jej stronę.
— Madness, miło poznać. — Uścisnęła mnie. — Może chciałbyś, żebym cię oprowadziła po terenach watahy?
Pokręciłem przecząco głową. Już zdążyłem je obejrzeć i nie potrzebowałem żadnej wycieczki. Było to z jej strony miłe, więc postanowiłem nie kończyć rozmowy. Zaproponowałem zwykły spacer. Był początek jesieni, więc można by wykorzystać te ostatki ładnej pogody. Mimo niezbyt dobrego początku znajomości, rozmowa była dość przyjemna. Nie musiałem dużo mówić, Madness nadrabiała za mnie. Miała niesamowite poczucie humoru, buzia się jej praktycznie nie zamykała. Opowiadała różne zmyślone historie, zakończone zabawną puentą. Niektóre z nich były naprawdę śmieszne, kończąc jedną z nich zadała mi zagadkę. Za zadanie miałem zgadnąć kim jest w watasze, ni trudne, ni łatwe. Kłopot stanowiła wiedza, nie znałem wszystkich stanowisk ustanowionych w watasze, dlatego też nie zgadłem.
— Jestem cynikiem! Gdybyś był w nie sosie, zawsze możesz przyjść do mnie. Mam żart na każdą okazję, a i mogę zaskoczyć jakąś sztuczką czy opowiadaniem — przerwała na chwilę, po czym zachichotała. — Lubię moją pracę.
— Niewątpliwie, jest to ciekawe zajęcie. Ja zajmuję stanowisko egzorcysty, więc gdybyś miała problemy ze zbłąkanymi duszyczkami, służę pomocą.
Madness?