- Schowaj się za mną i się nie odzywaj - poleciłem. Zrobiła to, mimo że była cała roztrzęsiona. Poznałem ich.
- ZDRAJCA! - krzyknął najsilniejszy.
- Yhm... Na pewno? A może nie będę żyć na wiecznych zakazach?! Szczerze? Pier*ole je wszystkie! Was też! - to była najodważniejsza wypowiedź do demonów.
- ZAMKNIJ SIĘ - powiedział któryś tam z tyłu. Obnażyłem kły. Madness nie ruszała się. Wiedziała że w każdej chwili może stać się najgorsze. Przyjdzie Dragon wraz ze Śmiercią i zabiorą mnie. Do wiecznego życia. Tak się jednak nie stało. Demony po chwili zniknęły. To była groźba.
[Gdy Madness się otrząsnęła]
- S... Scarf, ja się boję. Nic z tego nie rozumiem! - krzyknęła. Przytuliłem ją mocno, czule. Poczułem jak jej słone łzy spływają na moją sierść.
- Spokojnie. Obronię cię. Zobaczysz, wszystko się ułoży - pocieszałem ją. Madness popatrzyła mi w oczy. Ja również.
- Jesteś głodna? - zmieniłem temat. Nie chciałem mówić o tej sytuacji.
- No w sumie... - powiedziała. Nagle zaburczał jej brzuch. Bez słowa pobiegłem i za pół minuty byłem z powrotem. Upolowałem sarnę.
- Scarf, ja... - nie dokończyła.
- Tak? Coś nie tak? - spytałem.
- No... Ja... - Jąkała się.
Madness?