Nie potrafiłam jednak tak po prostu odejść. Kierowała mną ciekawość - co taki basior jak ten robi na terenach watahy? Czy jest niebezpieczny dla otoczenia? Jeżeli tak, to ile wilków zdążył już uśmiercić?
Miałam możliwość odejścia, sam przed chwilą mi ją ofiarował. Większość członków tej watahy na moim miejscu uciekłaby, gdzie pieprz rośnie. Ja jednak nie jestem na tyle mądra, więc wybrałam drugą opcję: zaczęłam podążać powoli za basiorem. Zdawałam sobie sprawę, że to niemal misja samobójcza, jednak coś mi mówiło, że powinnam śledzić tego wilka. Mimo krańcowego wyczerpania zdołałam rzucić na siebie zaklęcie zwodzące, po czym powolutku, łapą za łapą szłam za ciemnofutrym.
Ktoś powiedziałby: oszalałam. Błąd - mnie od zawsze ciągnęło do niebezpieczeństwa, niemal wbrew mojej woli.
Droga przez las była prosta jak strzała, toteż mogłam iść nawet kilkadziesiąt metrów od basiora, nie będąc zauważona. Zadanie, które sam wyznaczył mi mój jakże nierozsądny umysł, dłużyło się niemiłosiernie. Spojrzałam z ukosa na wilka idącego w oddali. Szedł miarowo, spokojnie. Smolistoczarne futro lśniło w świetle księżyca, więc nietrudno było mi stale obserwować cel. W głowie kołatała mi jedna myśl: dlaczego to robię?
Odpowiedź nasunęła się po mniej więcej godzinie. Leśna ścieżka zdawała się nie mieć końca, a ja coraz bardziej miałam ochotę zwinąć się w kłębek i zasnąć. Z każdym krokiem zastanawiałam się nad tym, czy zawrócić. Gdy jednak miałam to zrobić, zauważyłam drobną zmianę w jednostajnym "pościgu". Na pierwszy rzut oka nie się nie zmieniło. Basior nadal szedł przed siebie, ścieżka wciąż szła prosto przez las, noc trwała. Zmieniła się za to aura wokół wilka. Wyraźnie wyczułam wokół niego euforię. Przyspieszyłam nieznacznie, chcąc odczytać jego emocje dokładniej, jednak nie było mi to dane, bo mój cel w jednej chwili śmignął w krzaki, niemal bezszelestnie znikając mi z pola widzenia. Zaklęłam cicho pod nosem i pobiegłam za nim. Wiedziałam jedno - morderca cieszy się na widok nowej ofiary.
Darkness? Wena odleciała w siną dal :')