Opóściłam łeb na piach i z powrotem przymróżyłam oczka.
Tego dnia było upalnie, więc nie miałam ochoty z entuzjazmem witać poranka. Jęknęłam tylko niewdzięcznie i machnełam ogonem.
Zawsze skoro świt, byłam już na nogach, a teraz? Około południa a ja jeszcze śpię. Przydałby się porządny budzik. Niestety irytujący pisk ptaków nie pomagał. Czułam, że przeleżę cały dzień, gdy w końcu znalazło się wybawienie. Usłyszałam kroki w oddali. Wilcze kroki. Były nieostrożone i ciężkie.
- Phi, pewnie basior. Oni zawsze są tacy... niezgrabni - powiedziałam z ryzykiem, że postać może to usłyszeć.
Normalnie, bym się wycofała, ale teraz potrzebowałam porządnej rozrywki. Usiadłam więc, i tępo gapiłam się w krzak. Wilk się zbliżał. Szedł wolno, później jeszcze wolniej...i wolniej...
Przymknęłam oczy. Ucięłam sobie 30 sekundową drzemkę.
- Brhh...-wzdrygnęłam się, po czym przede mną jak z podziemi wyrósł wilk. Tak jak myślałam, basior.
Dugie łapy, puszysta sierść i bursztynowe ślepia od razu rzucały się w oczy. Miał dziwne znaki wokól powiek, oraz jaszczurzy jęzor. Nie był zwykłym wilkiem. Skrywał w sobie coś magicznego, to widać. Spojrzałam w jego bursztynowe oczy.
- Cześć, jestem Coral-przedstawiłam się skromnie.
Uśmiechnęłam się łagodnie, gdyż po raz pierwszy spotkałam basiora. Z resztą, nie chciałabym jakiś sprzeczek, więc dalej zachowywałam łagodny wyraz twarzy.
- Aan - odchrząknął.
- A-an? Twoje imię się akcentuje?- spytałam. Po raz pierwszy spotkałam się z czymś takim.
Aan?