Zależało mi na zrobieniu dwóch rzeczy: Znalezieniu jaskini, w której mógłbym mieć święty spokój.. Oraz na zwiedzeniu terenów. Moim celem stały się wzgórza Evendim. Zawsze miałem sentyment do wyżyn, to takie miejsce separacji, ciszy.
***
Po chwili namysłu zauważyłem na horyzoncie małą, drewnianą chatkę. Moje wspomnienia wróciły. Wszedłem do środka i zauważyłem, że jest pusta.- Od teraz to mój dom.- Mruknąłem pod nosem.
Kilka minut później ruszyłem w kierunku wzgórz.
Można było zauważyć, jak krajobraz momentalnie się zmieniał. Z kwiecistych polan, w wąskie dróżki ze stromymi skarpami po bokach. Niestrudzenie wspinałem się na jedno ze wzgórz, nie mogąc nacieszyć się pięknym widokiem. Szczerze powiedziawszy, miejsce to wyjątkowo poprawiło mój humor i czuję, że to nie moja pierwsza wizyta tutaj.
Usiadłem na jednej ze skał i postanowiłem odpocząć. Niestety, mój błogi spokój został przerwany czyimś wołaniem o pomoc.
Wstałem i żwawym krokiem ruszyłem w kierunku dźwięku.
Gdy już dotarłem, ujrzałem najzabawniejszy widok w moim życiu -
Waderę, która chciała wyjść z jaskini, ale zaklinowała się w jej wąskim wejściu.
Niekontrolowanie wybuchnąłem śmiechem, co rzadko mi się zdarza, po czym zerknąłem na wilczycę z niedowierzaniem i drwiną.
- Pomożesz mi, czy będziesz się śmiał?
- Jeszczę chwilę się pośmieję. - Odparłem i znów wybuchnąłem.
Po kilku minutach opamiętałem się i pomogłem waderze wyjść. Była nieco zmieszana i zawstydzona, ale z lekkim uśmiechem podziękowała za pomoc i zapytała mnie o imię.
Waderka?