Zacząłem walić w drzewo, tak mnie wkurzył ten sen. Nagle ktoś za mną powiedział:
- Co cię tak wkurzyło?
- Nie twój interes.
- Jak się pytam mógłbyś odpowiedzieć.
- Chcesz oberwać?
- Wal.
Odwróciłem się i walnąłem ją. Ona się nie ruszyła a ja jęknąłem, była twarda jak skała. Gdy zobaczyła moją minę zaśmiała się. Lekko wkurzony mruknąłem:
- Co ty taka twarda.
- Można powiedzieć, że jestem chodzącą skałą.
Ciągle się uśmiechała, więc zapytałem:
- Należysz do tej watahy?
- Niedawno dołączyłam.
- Jak masz na imię?
- Podaj swoje pierwszy.
- Czemu niby?
- Jednym uderzeniem mogę Ci połamać kości.
- Jestem Aan. Zadowolona?
- Tak. Mam na imię Runa.
- Dlaczego jesteś taka twarda?
- To moja sprawa.
- I ty się czepiasz, że ja nie odpowiadam.
- No widzisz.
Runa doprowadzała mnie do szału. Już miałem coś powiedzieć, gdy nagle obok nas pojawiła się Kesame. Miała poważną minę i powiedziała:
- Musicie bardzo uważać.
Naraz zapytaliśmy:
- Dlaczego?
- Na terenach watahy pojawiły się dziwne stworzenia, które zabijają wilki.
- Skąd to wiesz?
- Ostatnio znaleziono ciało wadery, przed tym ktoś go widział.
- Dobrze. Będziemy uważać.
Alfa kiwnęła głową, miała już pójść, lecz złapałem ją za łapę. Runa poszła gdzieś, a ja powiedziałem: - Miałem dziwny sen, który mówił chyba o przyszłości.
- O czym był sen?
- Znalazłem w nim królestwo z legendy, a potem okazało się że jestem jakimś dziedzicem tronu i ostatnim synem marsa.
- Z legendy o Królestwie Bogów?
- Tak.
- Gdzie ono było?
- W lawie.
- Jak to?
- Wydaje mi się, że ta lawa nie jest zwykła. Myślę, że bogowie ją specjalnie stworzyli by ukryć tam ich królestwo... I jeszcze coś.
- Co?
- Ten stwór... był w moim śnie.
Kesame?