- HG? - zapytałam, starając się oszczędzać tlen. Skupił na mnie swoją uwagę i uniósł brew, najwyraźniej wyczuwając moją panikę.
- Wydaje mi się, że wodorosty przestały działać.
Przez chwilę nie reagował, myślał nad moimi słowami. Potem jednak szybko spojrzał w górę, oceniając odległość. Jego pysk nagle jakby rozjaśnił się; tak, jakby wpadł na genialny pomysł.
- Zamień się w rybę.
Zanim jednak zdążył dokończyć zdanie, ja odbiłam się od podłoża i brnęłam do przodu. Szybkim obrotem i dość znudzoną miną oznajmiłam mu, że jest w błędzie. Tak, jakbym nie próbowała.
Kiedy tylko skupiłam swoją energię, ona jakby eksplodowała w środku mnie, powodując ból i osłabienie.
Coś było bardzo nie tak.
Potrzebowałam powietrza, płuca zaczęły piec. Nie mogłam korzystać z przemiany, ale też z kryształów - ilekroć chciałam coś stworzyć, uderzała we mnie fala gorąca i innych nieprzyjemnych rzeczy. Zbyt dobrze znałam też Harbingera, żeby łudzić się, że wyciągnie z rękawa jakiegoś asa i w mgnieniu oka wydostanie nas na powierzchnię. Teraz po prostu machałam łapami.
- Ej, co jest?
Jakaś siła wepchnęła mnie głębiej i straciłam rytm, coś ciągnęło mnie w dół, chociaż byliśmy tu względnie sami. Przymknęłam oczy i poddałam się naporowi wody. Zanim jednak obezwładniła mnie ciemność, zanim straciłam przytomność, poczułam dotyk basiora, a przed otwartym okiem zamajaczyła mi jego sylwetka. Przez krótki pocałunek przekazał mi trochę tlenu, na tyle, żebym nie traciła przytomności.
- Będzie dobrze - uśmiechnął się i pociągnął mnie w górę.
Pokręciłam ze zrezygnowaniem łbem i razem wypłynęliśmy na powierzchnię. Wdech, który wzięłam, był cholernie orzeźwiający. Pokręciłam łbem, rozbryzgując naokoło kropelki wody.
- Co się stało?
- Nie wiem - westchnęłam. - Skąd mam wiedzieć? Trochę mi słabo.
Chwila ciszy.
- Ten pocałunek...
- Tylko mnie ratowałeś. Ok, rozumiem.
Skinął łbem.
- To dobrze.
Harbi? Kompletnie nie mam weny, wybacz :')