Obejrzałam się i ruszyłam truchtem w kierunku lasu, by zapoznać się z nowym i obcym dla mnie terenem.
- Ugh... te dźwięki są takie irytujące - powiedziałam do siebie.
Bałam się, że wśród tak wielkiej ilości szumów, łomotów i krzyków zwierząt, nie będę mogła dosłyszeć tego, co jest naprawdę istotne.
Potruchtałam dalej, starając się o tym nie myśleć. Było trudno. Każdy brzdęk łamanej gałązki doprowadzał mnie do szału.
Nagle usłyszałam potężny łomot. Tego było już za wiele. Spięłam się i zmarszczyłam brwi. Zaczęłam się nerwowo rozglądać.
Chwilę później, zorientowałam się, że nie była to wina ani moja, ani matki natury.
Był tu wilk. Obcy... wilk. Był to mój pierwszy kontakt ze zwierzęciem, takiego gatynku jak ja. Byłam podekscytowana, lecz i trochę wystraszona. Nie wiedziałam jakie zamiary ma przybysz.
Podkuliłam ogon i z płytkim oddechem zaczęłam się rozglądać.
Za mną leżało kilka połamanych gałęzi. Na nich owłosiony worek, który potem okazał się być wilkiem.
Postać leżała chwilę nieruchomo. Gdy próbowała wstać, zrobiłam krok w tył i z zaciekawieniem przyglądałam się stworzeniu.
Kiedy wilk wstał, wyprostował się dumnie i otrzepał swe futro z ziemi.
Ktoś?