Byłabym tak szczęśliwa z tego wszystkiego, gdyby nie to że basior strasznie marudził. Nie wiedziałam że z niego taki tchórz, wymówki to miał świetne, jednak nie jestem głupia. Znam się lepiej na eliksirach, przestanie działać dopiero gdy znajdziemy się w miejscu gdzie jest powietrze. Teraz basior strasznie wolno płynął, w końcu zła odwróciłam się, podeszłam do basiora, złapałam go za łapę i powiedziałam:
-Chodź, im dłużej będziesz taki powolny, tym dłużej nam się zejdzie.
Po tych słowach, Denahi zaczął iść w moim tępię. Uśmiechnęłam się zadowolona. Znów zaczęłam patrzeć na każdą stronę, nic mnie bardziej nie interesowało niż to. Byłam dumna z tego do odkryłam, nikt by się nie odważył zrobić czegoś takiego. Stwory czasem patrzyły na nas, jakby chciały sprawdzić czy dalej idziemy. Basior szepnął do mnie:
-Widzisz jak się dziwnie uśmiechają? To na pewno jakiś pod stęp...
-Kiedy wreszcie przestaniesz marudzić?!
-Nie marudzę.
Westchnęłam i przyśpieszyłam by nie być obok niego. Ciągle by mi narzekał.
W końcu doszliśmy do jakiś drzwi. Dziwne istoty otworzyły je, i weszliśmy do środka.
Była to komnata, teraz pomyślałam sobie o czymś. Czy to może być zatopione królestwo? Dowiedziałam się gdy podeszłam do łóżka. Było tam ciało jakiejś wadery. Żyła, nie wiem w jaki sposób, ale najwyraźniej jest to możliwe. Stwory podeszły do niej, wzięły ją na ręce i popłynęły w naszą stronę. Wyglądała tak:
Szybko nam wcisnęły ją w łapy i złapały nas. Wypłynęły z nami na powierzchnie. Gdy wyszliśmy, wadera powoli otworzyła oczy. Spojrzała na nas i zapytała:
-Co się stało?
-Nic takiego...
-Powiedzcie.
Z niechęcią usiadłam i zaczęłam opowiadać całą historię. Gdy wszystko powiedziałam, wadera rzekła:
-Moja rodzina...Musze ją ratować...
Ledwo wstała i zaczęła iść w kierunku Doliny Mrocznej Strugi. Denahi złapał ją i zapytał:
-Gdzie ty idziesz?
-Musze znaleźć ojca...
-Gdzie jest?
-Tam, gdzie mieszka śmierć i demony...
Z niedowierzaniem szepnęłam do siebie:
-Miejsce nazywane Śmiercią...
-Skąd wiesz?- wadera najwyraźniej usłyszała to co mówiłam.
-Ja tam mieszkałam...
-Pokaż mi drogę, błagam!
-Nie mogę.
-Czemu?
-Bo nie chce wracać do tej ohydnej rodziny! Nie chce ich widzieć! Nie cierpię tego miejsca!
Wadera się skuliła, a ja spokojniej odrzekłam:
-Nie chce znów stać się potworem...
-Jakim?
-Tym którym byłam...
Denahi wtrącił się:
-Czyli kim?
-Niczym ciekawym...
-No powiedz wreszcie co.
-Sami sobie radźcie. Nie wrócę do tego miejsca.
-Nie znamy drogi do tego świata, tylko ty wiesz jak tam trafić.
-Nie moje sprawa.
Zaczęłam iść w stronę z jaskini z opuszczonym łbem, nie miałam zamiaru spotkać się z ojcem. Nagle poczułam że ktoś mnie łapie. Odwróciłam się, znów Denahi. Spojrzał na mnie dziwnie. Nigdy się nie pokazywałam w takim stanie...
Denahi?