- Przepraszam.- szepnąłem w stronę wadery.
Podniosłem się z miejsca i przeszedłem przez kamienną ścianę jaskini. W lesie pachniało krwią. Szum deszczu rozbrzmiewał wśród drzew, na których czerwieniły się liście. Tysiące połamanych gałęzi leżało na ziemi.
Bolała mnie dusza. Tylko tym byłem. Tylko duszą, zatrzymaną na ziemi.
~*~*~*~*~
- Ariene? Jesteś tu? - zapytałem cicho, wchodząc do jaskini białej wilczycy.
Po chwili ukazała mi się jej sylwetka. Futro wadery było w nieładzie. Patrzyła na mnie zmęczonymi oczami, wyczekując na wypowiedź. Podszedłem do niej i wręczyłem woreczek monet.
- Chcę, żebyś to wzięła. Tobie przydadzą się bardziej.
Jej oczy się zaszkliły, nadając ich szmaragdowej barwie bardziej nasyconego koloru. Dobrze wiedziała, co zamierzam.
- Przepraszam za Corners.
Po tych słowach odwróciłem się i wyszedłem bez pożegnania.
To ja ją zabiłem.
Na krótką chwilę wróciłem do swojej jaskini. Spakowałem kilka książek i pamiętnik Corners. Gdy byłem już poza terenami watahy, rzuciłem go na ziemię. Otworzył się na stronie, gdzie zostawiłem zakładkę. Widniał tam jedynie krótki napis "To Aiden" i data. Dzień, w którym jej ciemna krew rozlała się po śniegu.
Podpaliłem kartkę. Po krótkiej chwili cały pamiętnik zajął się ogniem. Pomarańczowo żółte płomienie odbijały się w moich oczach, a ja trwałem w bezruchu, wpatrując się w niszczycielski żywioł.
- Przynosisz śmierć Aiden. - szepnąłem sam do siebie.
Nathing?
Jeśli chcesz, możesz zakończyć to swoim opowiadaniem, ale ode mnie to tyle.