- Bardzo śmieszne Harbi - zakpiła.
Spojrzałem na nią, miałem chyba dziwny wyraz pyska, bo posyłała mi pytające spojrzenie.
- Po prostu dawno nikt tak do mnie nie mówił.
- Aha.
***
Uczucie euforii zawładnęło moim ciałem, gdy zanurzyłem się w wodzie. Zmartwienia odeszły w niepamięć. Poczułem się wolny, chociaż przez tą, krótką chwilę. Coral zachowywała się w wodzie jak ryba, nie jak wilk, który potrafi pływać. Bawiła się z rybkami, jadła podwodne rośliny.
- Nie spodziewałam się, że jesteś wilkiem wody.
- Właściwie to nie jestem, po prostu umiem oddychać.
- Jeśli zdechnę i zrobisz mi sekcję zwłok, to się dowiesz - zażartowałem, uśmiechając się przy tym pod nosem.
- Wchodzę w to.
Wadera podała mi płetwę, którą z radością uścisnąłem.
- Idziemy do centrum?
- No dobra.
***
Z powodu wojny, prawie każdy wilk siedział w siedzibie głównej. Nieśpiesznie kroczyłem przed siebie, Coral szła obok, nadal niezdarnie stąpając po ziemi. Nachyliła się do mnie i zaczęła szeptać.
- Czemu wszyscy się tak gapią?
- Jesteś jak ryba chodząca po ziemi. Na dodatek niezdara z ciebie Coco.
- COCO?! - zapytała nieco głośniej. - Co to ma być?
- Zdrobnienie, wnerwia mnie ciągłe powtarzanie słowa "Coral". Coco Coral, jest lepsze.
Wadera zaczęła warczeć, ale nadal wyglądała niegroźnie.
- Skoro tak się bawisz, ty też musisz mieć jakieś beznadziejne przezwisko.
- Coco nie jest beznadziejne - oburzyłem się. Nie zwracałem już uwagi na tłumy, krzyki oraz nerwową atmosferę panującą w watasze. Nie zauważyłem nawet młodego drzewa, na które wpadłem przez nieuwagę.
- Nie odzywaj się C o r a l.
Coco? Brnę dalej w komizm, lecz miałam prawie 2 tygodnie przerwy od wilków i jeszcze się ogarniam.