- Sny... - Powiedziałam trochę załamanym głosem.
- Jakie? - Pytał mnie, nadal patrząc zaciekawionymi ślepiami.
- Koszmary dokładniej. Dręczą mnie - Powiedziałam z jeszcze słabszym głosem.
- Co się w nich dzieje? - Przysunął się lekko. Wyglądał w tym momencie jak psycholog albo specjalista od takich spraw.
- Są... Tak jakbym to ja była i robiła wszystko. Moja perspektywa, kolory sierści. Moja moc... Ona gaśnie. Znika, tak jakbym jej nigdy nie miała.
- Moc? - Przerwał mi basior.
- Mam w łapach leczniczą moc. Leczy w parę sekund nawet złamania kości i inne tego typu rzeczy. - Odpowiedziałam na pytanie. - Wracając do tych snów... - Posmutniałam.
- Ah tak, przepraszam, że przerwałem.
- Nie, nie nic się nie stało. - Mówiłam te słowa z pewnością. - Ja w nich... - Przerwałam i połknęłam głośno ślinę. - Ja w nich zabijam. - Kontynuowałam.
- Nic się poza tym raczej nie dzieje? - Ace nadal wyglądał na specjalistę.
- Raz było tak, że w moim śnie torturowałam jakieś zwierzę. Gryzłam tego małego gryzonia i rzucałam nim na boki. Krew się... Krew się lała. Na koniec wbiłam mu ostry patyk w samo serce i przybiłam do drzewa. Kojarzyłam miejsce w którym zaszło to zdarzenie. - Przełknęłam głośno ślinę na znak, że boję się dalej mówić. Ten jakby zrozumiał, że to nie koniec i lekko skinął głową na znak, abym kontynuowała.
- Gdy się obudziłam miałam ślady krwi na pysku i łapach. Wystraszyłam się. Natychmiastowo pobiegłam w tamto miejsce. - Nie chciałam dalej mówić. Ta sytuacja odebrała mi głos.
- To było na prawdę? - Pokiwałam twierdząco głową.
- Ale powtarzało to się czasem z wilkami z innych watah. Czy ja jestem jakimś potworem? Nie rozumiem tego. Czy ja lunatykuję? Coś mnie opętało?! - Łzy spływały po moich zbrudzonych zaschniętą krwią policzkach. Pytając podnosiłam ton głosu, automatycznie. Nie panowałam nad nim wtedy.
- Wiesz... Parę razy śniła mi się Kesame. Nie rozumiem nic. Nie wiem co robić. Co jeżeli i ją spróbuję zabić?! - Spojrzałam pytająco ze łzami w oczach basiora.
Ace?