- Kim jesteś? - zapytałam, przybierając przyjazną pozę; nie znaczyło to jednak, że nie byłam przygotowana na atak.
Zamrugała kilkakrotnie i jeszcze trochę milczała, najwyraźniej myśląc nad tym, co powiedzieć.
- Nazywam się Kesame - ciągnęłam, uśmiechając się ciepło. Wyglądała na lekko zdezorientowaną i raczej nie stanowiła zagrożenia; pomimo tego czułam, jak energia zbiera się we mnie i lekko szczypie pod skórą, chcąc się uwolnić. W każdej chwili mogłam zamienić ją w kryształ. - Jestem alfą tutejszej watahy, na której teren wkroczyłaś.
Ostatnie zdanie wypowiedziałam może troszkę zbyt dosadnie, dając waderze do zrozumienia, że nie znalazła się w zbyt korzystnej sytuacji.
- Jestem Coral - odparła, wychodząc na brzeg. Płetwy, które zauważyłam, kiedy tylko się wynurzyła, wydawały się silne i od razu przyciągały wzrok. Spojrzeniem omiotłam ją całą, tym samym dając jej czas na odnalezienie się w nowej sytuacji. - Wybacz, że przekroczyłam wasze tereny.
- Cóż, wielu tutaj tak trafia - nie przestawałam się uśmiechać, jednak nie wyglądało to ani trochę sztucznie. - Co powiesz na to, żebym opowiedziała ci trochę o watasze?
Zmarszczyła brwi, a jej wzrok odwrócił się w stronę falującej wody i na ułamek sekundy zamarł. Potem także się uśmiechnęła, bardzo nieśmiało, i skinęła łbem. Już wtedy wiedziałam, że jej los jest przesądzony.
Coral siedziała teraz na brzegu, wsłuchując się w rytmiczne uderzanie fal o kamienie. Była już pełnoprawną członkinią WSO, jednak nadal nie w pełni się tu odnalazła.
- Witaj - zagaiłam, wyrywając ją z zamyślenia. Odwróciła się i uśmiechnęła delikatnie. Uprzejmie skinęła łbem, również mnie witając. - Jeśli czegoś by ci brakowało, z chęcią pomogę.
- Dziękuję, mam wszystko, czego trzeba.
Podeszłam bliżej i usiadłam obok, zawieszając wzrok na kroplach rozbryzgujących na wszystkie strony.
- Jak się tu czujesz?
Lekko uniosła brwi i spoglądała na mnie z lekkim zmieszaniem. Najwyraźniej nie była do końca pewna, o jakie tu mi chodzi.
- W watasze - doprecyzowałam i czekałam na odpowiedź.
Coral?