Patrzyłam na niego przez chwilę, powoli opuściłam pysk i wzięłam kolejny kęs. Gdy połknęłam jedzenie, powiedziałam:
-Jestem Arill.
-Ja Denahi.
Uśmiechnęłam się słodko, a basior odwzajemnił uśmiech. To zawsze działało. Wzięłam kolejny kęs i pomyślałam o czymś. Po co ja udaje? Nie było mi jednak dane odpowiedzieć na to pytanie. Basior ciągle się na mnie patrzył, co mnie rozpraszało. Co on się tak gapi? Nigdy wadery nie widział? Trochę zła, wzięłam swoją część królika i zaczęłam iść w innym kierunku. Jednak odejście trochę dalej nie dawało mi spokoju, wciąż czułam na sobie jego wzrok. Odwróciłam się i warknęłam:
-Co się tak gapisz?
-Nigdy nie widziałem takiej wadery jak ty.
Westchnęłam i mruknęłam:
-Zapamiętaj sobie ten widok na zawsze, bo już nigdy mnie nie zobaczysz.
Po tych słowach zaczęłam iść w stronę jaskini, Denahi nie poddawał się jednak i zagrodził mi drogę. Spojrzałam na niego ponuro i powiedziałam oschle:
-Nie zrozumiałeś?
-Co cię tak wkurzyłem?
-Co Ciebie to obchodzi?
-Może żeby załagodzić sprawę spotkamy się dziś wieczorem na plaży?
Nie było sensu dalej próbować się go pozbyć, nie odczepi się. Zgodziłam się z wielką niechęcią w głosie. Uśmiechnął się, a ja przeszłam obok niego. Żaden basior mnie tak bardzo nie wkurzył jak on. Jak będzie sobie tak pozwalać, w końcu przestane być taka milutka i pokaże mu że ze mną się nie zadziera. A w ogóle to, co to było? Jakieś komplementy mi sadził? Są piękniejsze wadery ode mnie. Jednak nie miałam zamiaru się nad tym dłużej zastanawiać. Zachód słońca niedługo a ja nie przygotowana. Nigdy jeszcze się nie spotykałam z basiorem. Żaden mi nie zaproponował niczego takiego.
Gdy doszłam do jaskini, zaczęłam podlewać kwiaty na swoim ciele. Nie byłoby to łatwe zadanie, gdyby nie moja znajomość z zaklęciami z ksiąg. W końcu udało mi się i zaczęłam wyczesywać futro. Właściwie, to po co ja to robię? To nie żadna randka, żebym tak musiała się przygotowywać. Jednak jakaś siła kazała mi to robić.
~*~
Słońce prawie zaszło, byłam już przyszykowana. Wzięłam torbę i wyszłam z jaskini. Myślałam już że będę iść sama, jednak przy wejściu czekał basior. Mruknęłam coś pod nosem i podeszłam do niego. Na mój widok Denahi powiedział:
-Pięknie wyglądasz.
-Daruj sobie.
Przeszłam obok niego i zaczęłam iść w kierunku plaży. Wilk dogonił mnie i zapytał:
-Masz kogoś?
-Nie.
-A szukasz?
-Do czego zmierzasz?
-Do niczego. Pytam z ciekawości.
-Nie rób ze mnie głupka.
-Mówię prawdę.
-Ech, skończmy ten temat.
-Okej.
Kilka minut po naszej rozmowie, doszliśmy do wybranego miejsca.
Usiadłam przy wodzie i zaczęłam patrzeć w gwiazdy.Tym razem myślałam o rodzinie. Nie żałuję opuszczenia ich. Było tam okropnie, nigdy nie zapomnę im tego... Znów, znów coś mnie wyrwało z zamyśleń. A co? Znów basior. Ciągle się na mnie gapił. Odkąd się poznaliśmy się nie mógł odwrócić ode mnie wzroku. Coś ze mną nie tak? Miałam zamiar się tego dowiedzieć:
-Czemu cięgle się na mnie patrzysz?
-Mówiłem. Nie widziałem nigdy takiej wadery jak ty.
-Pffff, każdy sadził takie komplementy.
-Kto?
-Nie ważne.
-No dobra.
-To co my tu robimy?
-Pomyślałem że tutaj będzie nam lepiej się rozmawiało...
-No jak będziesz we mnie ciągle wlepiał gały, to raczej sobie nie pogadamy.
-Mogę tak nie robić, ale zostań.
-No okej...
Kolejne minuty spotkania, przesiedzieliśmy patrząc w gwiazdy. W końcu wstałam i zaczęłam iść w stronę jaskini. Basior złapał mnie i zapytał:
-Możemy się jeszcze jutro spotkać?
-Zobaczymy.
Wyrwałam się i poszłam dalej. Zdziwiło mnie bardzo jego zachowanie. Czemu mu dalej zależy? Żaden by minuty ze mną nie wytrzymał.
Gdy doszłam do jaskini od razu położyłam się w łóżku i zasnęłam. Śniło mi się jakby inne życie. Miałam rodzinę, przyjaciół i byłam alfą. Życie jak z bajki. Jednak ktoś mnie zabił, a moja dusza trafiła do gwiazdy. I na tym skończył się sen. Cała spocona wstałam z łóżka i napiłam się zimnej wody. Mogłam mieć inne życie? Ktoś mi to odebrał? Jeżeli tak, nie daruję mu tego. Zniszczyłam coś i wyszłam z domu. Złość, emocje którą mną kierowały. Udało mi się jednak uspokoić. Było minęło, ważne jest teraz. Nic więcej. Zaczęłam iść w stronę Rzeki Valar by się uspokoić. Weszłam do wody, popłynęłam dalej od brzegu i zanurkowałam. W wodzie zobaczyłam dziwne stworzenie. Miało długi język i wielkie kły. Wyglądało jak rybo kot, zaczęło jęczeć i płynąć w moją stronę, wystawił pazury i prawie mnie zabił. Wypłynęłam szybko na powierzchnię i popłynęłam w stronę lądu. Wiedziałam że jak chociaż raz się zatrzymam, umrę. Udało mi się na szczęście. Wszystko tak szybko się działo. Dopiero co weszłam do wody i już jakiś stwór chciał mnie zabić. Pomyślałam o tym że powiem to alfie, ale się rozmyśliłam. Poszłam do domu. Nie zamierzałam iść spać, miałam zamiar stworzyć miksturę. Zaczęłam szukać składników, a gdy któreś znalazłam od razu wrzucałam.
~*~
Eliksir był gotowy, zadowolona wyszłam z jaskini i poszłam w stronę domu Denahiego.
Zanim doszłam na drodze zauważyłam go. Szybko podbiegłam i powiedziałam:
-Wypij połowę tego.
-Po co?
-Jak wypijesz przekonasz się.
-Skąd mam wiedzieć że nie chcesz mnie otruć?
-Od razu po tobie jak też to wypije.
Po tych słowach basior wypił połowę, a ja drugą. Uśmiechnęłam się:
-Teraz musisz mi w czymś pomóc.
-W czym?
-W wodzie są dziwne istoty, które zabijają wilki. Dzięki miksturze, nie zrobią nam krzywdy i będziemy mogli oddychać pod wodą.
Basior kiwnął głową i pobiegliśmy w stronę rzeki. Biegliśmy w tym samym tępię, choć powoli zaczęłam go przeganiać. Denah zaczął biec szybciej, nagle przed nami pojawiły się przewrócone drzewa. W porę się zatrzymaliśmy, odetchnęłam z ulgą. Basior mruknął:
-Wydaje mi się że ktoś specjalnie przewróciła te drzewa.
-Mi też. Jednak jakiś głupek nie zatrzyma mnie.
Na raz przeskoczyliśmy je i pobiegliśmy dalej. Ktoś dalej nie chciał byśmy doszli więc było więcej takich niespodzianek. Na szczęście były tak słabe,że każdą pokonaliśmy. Gdy doszliśmy basior zapytał:
-A w ogóle, to czemu mnie wybrałaś?
-Właściwie to sama tego nie wiem. Ale to nie jest ważne.
Byłam tak napalona na to, że nie miałam zamiaru się poddawać. Wskoczyłam do wody i zanurkowałam. Wokół mnie pojawiła się różowo, granatowa smuga. Spojrzałam na basiora który skoczył za mną. Miał on wokół siebie niebiesko, szarą smugę. Uśmiechnął się do mnie, ja jednak nie miałam zamiaru go odwzajemniać. Popłynęłam w dół, szukałam tych potworów. W końcu się doczekałam. W naszą stronę zaczęły płynąć dziwne istoty. Basior zaskoczony, odpłynął dalej. Westchnęłam i popłynęłam w ich kierunku. Ich zachowanie mnie zdziwiło. Przyglądały mi się, przybliżały się i nic nie robiły. Pewnie myślą że jestem istotą wodną. Skorzystałam z tego i powiedziałam coś w dziwnym języku. One mi odpowiedziały, miały mrożący krew w żyłach głos. Na szczęście dowiedziałam się od nich tego czego chciałam. Miałam wypłynąć wraz z basiorem,one jednak złapały nas i zaprowadziły gdzieś. Było to cudowne miejsce. Piękne królestwo, wysadzane klejnotami, o których nikt nie wiedział. Wydawało mi się że miały nas za kogoś komu mogą ufać i chciały nam pokazać swój dom. Z chęcią popłynęłam za nimi. Basior nie był zbyt przekonany, jednak w końcu się zgodził. Tak się cieszyłam. Mogłam poznać nową istotę, jej zwyczaje i jej dom!
Denah?