- Co to mogło być? - Powiedziałem do siebie z nadzieją, że ktoś za mną będzie i mi odpowie. Zamiast tego za sobą zobaczyłem lecącą w moim kierunku, a właściwie to będącą już gdzieś czterdzieści metrów ode mnie strzałę. Skąd się tam wzięła nie wiem. Wiedziałem tylko, że nie zdążyłem zareagować i owa przebiła moje skrzydło na wylot. Zacząłem opadać z dość dużej wysokości. Czułem jak pióra z mojego skrzydła wylatują. Od dołu, bo byłem tak jakby na plechach, czułem mocny opór wiatru. Traciłem przytomność. Powoli, ale coraz to szybciej i szybciej. Nie mogłem zapanować nad ciałem. Ból był mocny. Kręciłem się z myślą, że zaraz runę głową w ziemię i zginę przez jakąś małą strzałę. Nadszedł ten moment. Uderzyłem. Poczułem tylko sierść innego wilka, którego prawdopodobnie staranowałem. Wtedy straciłem przytomność, ale czułem, że moje skrzydło jest prawie złamane. Od strzały i małej dziury do całej kończyny.
Ktosiek? Jakiś chętny staranowany wilczek?