- Po prostu bardzo Cię polubiłam...
Uśmiechnął się, jednak jak zobaczył moją minę, rzekł:
- Odpoczywaj, dopiero co skoczyłaś z klifu.
Zgodziłam i położyłam się. Myślałam o tym wszystkim, dziwnie się czułam, wiedząc, że wszystko, co wiem, trafiło do niego. Nagle przypomniało mi się coś. Wstałam szybko i wybiegłam z wieży. Zaczęłam szukać Harbingera. Nie było to łatwe zadanie, tak jakby gdzieś się ukrył. Postanowiłam, że pójdę tam, gdzie jest przedmiot, który pokaże mi, gdzie się znajduję. Pobiegłam w stronę Rzeki Valar. Byłam w połowie drogi, gdy nagle zrobiło mi się słabo. Potknęłam się o coś i wylądowałam w krzakach. Z trudem wstałam i powoli zaczęłam iść w stronę rzeki. Trudno mi się szło, ciągle wystawało coś z ziemi. Zaczęłam się bardzo męczyć, z trudem weszłam na drzewo i się położyłam. Myślałam o dzisiejszym dniu. Jak mnie uratował. Czemu się mną zajął? Nie zdążyłam o niczym innym pomyśleć, bo zasnęłam. Śniło mi się całe moje życie. Gdy doszłam w nim do teraz, obudziłam się. Był bardzo dziwny, jednak nie zamierzałam teraz o nim myśleć. Nabrałam więcej sił, więc z łatwością zeskoczyłam z drzewa i znów pobiegłam. W końcu znalazłam się przy wodzie. Nie zatrzymując się, wskoczyłam do niej i płynęłam w dół. W końcu dotarłam do miejsca, do którego było mi tak śpieszno. Weszłam tam i wzięłam mapę. Cicho powiedziałam:
- Wskaż mi Harbingera...
- Szukałaś mnie?
Szybko spojrzałam w tył, stał właśnie tam basior. Podeszłam do niego, złapałam mocno i zapytałam:
-Wiesz coś o strażniczce?
Harbinger?