Szum obijającej się o kamienie wody dziwnie uspokajał i wyciszał, dlatego postanowiłam jeszcze trochę tu pobyć. Przymknęłam oczy i po prostu siedziałam.
Usłyszałam ich zanim jeszcze się ujawnili. Któryś z wilków popełnił błąd i wyraźnie czułam ich obecność. Mimo tego nie drgnęłam, wciąż miałam zamknięte oczy i lekki uśmiech na pysku. Kiedy podeszli bliżej, zauważyłam, że była ich tylko dwójka. Prawdopodobnie basior i wadera, ale nie byłam stuprocentowo pewna.
Basior rzucił się na mnie od razu, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Natychmiast odwróciłam się i zablokowałam jego atak. Przede mną mignęły zaciśnięte, pożółkłe kły, ale najbardziej przerażające były te szalone, zrozpaczone oczy.
- Porozmawiajmy - powiedziałam cicho, kiedy jego zębiska kłapnęły obok mojego ucha. Usłyszał, jego ucho drgnęło, ale wątpię, by cokolwiek do niego dotarło.
Od razu pomyślałam o tym, że po powrocie muszę ochrzanić strażników, którzy dzisiaj pilnowali granic.
- Porozmawiajmy - powtórzyłam, tym razem dobitniej, unikając kolejnego ciosu.
- Nie mamy czasu - mruknął, a w jego głosie rozbrzmiewał żal.
Odskoczył; teraz częściowo skryty był w cieniu. Drżał, zapadnięte boki rzucały się w oczy, a czarna sierść była wyjątkowo rzadka. Wadera, która ukrywała się za skałami, też nie wyglądała najlepiej. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wilk rzucił się na mnie, spychając tym samym nas do wody. W tym odcinku była wyjątkowo głęboko, przez co zniknęliśmy teraz pod powierzchnią, wirując w walecznym tańcu. Odepchnęłam go od siebie i, odbijając się od dna, wykorzystałam prąd rzeki, aby szybciej się przy nim znaleźć. Zatopiłam kły w jego karku, a krew sączyła się teraz z jego rany, znikając po chwili wśród kropel wody. Jęknął, bąble powietrza uniosły się w górę. Chciałam wypłynąć, by nabrać powietrza, jednak gdy już byłam przy powierzchni, ten pociągnął mnie w dół. Wciąż płynęliśmy w dół rzeki i samo wypłynięcie wymagało wiele siły. Brak promieni słonecznych ograniczał widoczność, dodatkowo przysparzając problemów. Grymas na jego pysku wskazywał na to, że brakuje mu powietrza. Chwyciłam go za kark i pchnęłam ku górze, przez co oboje mogliśmy zaczerpnąć tlenu. Odsunął się i starał oprzeć prądowi rzeki, jednak na marne.
Kula zbitej energii trafiła obok mnie. Spojrzałam w górę, na brzeg, skrzyżowałam spojrzenie z rudą, wygłodzoną wilczycą. Nie miała siły. Nie potrzebowałam dużo czasu, aby całą pokryć ją kryształem. Kiedy znieruchomiała, wyglądała jakby lepiej, spokojna i opanowana.
Od razu otrzymałam siarczysty cios od płynącego obok basiora. Nie krzyczał, ale w jego oczach były łzy. Siła uderzenia rzuciła mnie o wystającą skałę, przez co na chwilę straciłam oddech. Później zanurzyłam się i szybko zamieniłam w malutką rybę, dezorientując wilka, który stracił mnie z oczu. Przemieniłam się tuż za jego plecami, wbijając niewielkie ostrze wykonane naprędce z kryształu. Jego ciało, teraz nieruchome niczym kamień, opadło na dno, a ja mogłam się wynurzyć.
Aan stał na brzegu i ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się waderze zanurzonej w bryle kryształu. Podszedł do mnie od razu, kiedy wyłoniłam się z wody. Trzymałam się wystających korzeni i właśnie po nich wdrapałam się po stromym zboczu.
- Co się...
- Nic takiego - wyprostowałam się i łapą przetarłam stróżkę krwi spływającą mi z pyska. - Miałam... gości. Dlaczego wróciłeś?
Aan? Nie wiedziałam co napisać, więc wplątałam Kesame w walkę c':