- Dlaczego sądzisz, że to sen o przyszłości? - zapytałam, akcentując ostatnie słowo. Zanim zdążył odpowiedzieć, przesunęłam się lekko, aby zwiększyć odległość pomiędzy nami. Nie uszło to jego uwadze, ale nie protestował.
- Wszystko wydawało się takie... realne. Jakby... przepowiednia?
- Wiesz - zaczęłam powoli, rozmyślając nad jego słowami - może to był zwykły sen.
Zmarszczył brwi. Nie chodziło o to, że mu nie wierzyłam, ale po prostu musiałam wybadać teren.
- Na pewno nie - uśmiechnął się lekko. Nie byłam pewna, czy jest to wymuszony, czy szczery uśmiech.
- Dlaczego tak sądzisz? - brnęłam dalej.
- Czasami takie rzeczy się czuje.
Skinęłam łbem. Wiedziałam doskonale, o czym mówi.
- Jesteś w stanie wskazać, gdzie była ta lawa? - rzuciłam, kiedy już ruszyłam do przodu. Zrobił to samo, trochę przyspieszył, więc teraz szliśmy ramię w ramię.
- Sam nie wiem - westchnął. Nie odpowiedziałam i jedynie czekałam, aż sam zacznie kontynuować swoją wypowiedź. - Wydaje mi się, że to było abstrakcyjne miejsce. Ale nie wiem, naprawdę.
- Ok, rozumiem - uśmiechnęłam się. - Teraz się spieszę, ale jeśli chcesz, możemy spotkać się w bibliotece i czegoś poszukać.
- Kiedy?
- Jutro? - zapytałam, na co ten przytaknął.
- Z samego rana - dodał, na co znów się uśmiechnęłam.
Czyli mu zależy.
~*~
Obudziłam się jeszcze przed wschodem słońca. Świat spowity w ciemności wydawał się teraz nad wyraz niespokojny. Złowrogie pohukiwanie ukrytej gdzieś w gałęziach sosny sowy dodawało złowrogiego klimatu.
Nie spodziewałam się ujrzeć wtedy Aan'a. Stał wyprostowany paręnaście metrów dalej i wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Wiatr targał jego futrem, ale poza tym był całkowicie nieruchomy.
- Co tu robisz? - zaczęłam, podchodząc do niego. Właśnie zaczęła się jesień, o czym przypominało chłodne powietrze.
Basior odwrócił się spokojnie.
- Nie mogłem spać, sen powracał.
- Dobrze - skwitowałam krótko i ruchem łba zachęciłam go do spaceru. - Chcesz iść już do biblioteki, czy może najpierw śniadanie?
Aan?