Przechyliłam łeb, patrząc na niebieskawo szarego basiora. Zdawał się mocno poirytowany moją obecnością, ale ja się tym nie przejęłam, ani trochę. Zamiast tego, machnęłam długim ogonem, a nieopodal mnie utworzyła się puchata, różowa chmurka, która swoją drogą wyglądała jak wata cukrowa, którą jak się okazało, była. Oblizałam pyszczek, a chmurka podleciała do mnie, pozostawiając za sobą dużo mniejsze od siebie obłoki. Zdjęłam z pyska czarną maskę i wysunęłam język, i już miałam chapnąć różowy wytwór mojej wyobraźni, gdy zobaczyłam zdziwienie w oczach basiora.
- No co? - spytałam niewzruszona, biorąc kęs smakowitej chmurki.
- Ech... Co ty..? - basior położył po sobie uszy, starając się wykminić, co tu się właśnie stało.
- Nigdy waty cukrowej nie widziałeś na oczy, czy co? - powiedziałam, biorąc kolejny kęs chmurki.
Basior zamrugał kilkukrotnie i potrząsnął łbem, by po chwili zrobić krok w tył i odwrócić się w stronę swojej jaskini. Przeszedł kawałek dalej i zasiadł z powrotem na swoim wymyślnym krześle, kładąc łapy na klawiszach dziwnego urządzenia. Z ciekawości podeszłam bliżej, a chmurka podążyła za mną. Utworzyłam drugą chmurkę, większą ode mnie samej i wskoczyłam na nią. Pod wpływem ciężaru mojego ciała obłok lekko opadł w dół, jednak po chwili zaczął się ponownie unosić, delikatnie kołysząc. Basior westchnął ponownie, tym razem ociężale i zerknął na mnie ze zrezygnowaniem, pomieszanym z irytacją i częściową złością.
- Naprawdę, nie możesz sobie pójść? - warknął, patrząc na mnie spod byka.
- Nie. - uśmiechnęłam się na wspomnienie przyjemnej dla ucha melodii wydobywającej się z pianina, granej przez basiora, którego imię postanowiłam poznać. - Swoją drogą, jak cię zwą? - mój uśmiech się powiększył.
- Carfid... - mruknął, wyraźnie niechętny do rozmowy.
Pech chciał, aby akurat w tym momencie dzięcioł zaczął stukać w pień któregoś z pobliskich drzew, przez co niedokładnie dosłyszałam imię basiora.
- Garfield? - zapytałam zdumiona, a Garfield przejechał sobie łapą po twarzy.
Garfieldzie? xd