- Tato...?
To był moment, gdy April poszła za nim. To wszystko...
I widok mojej matki, całej we łzach.
Obudziłam się jak po koszmarze. Wypróbowałam się, przyglądając się pogodzie. Wstałam, wychodząc z jaskini. Odkąd tata odszedł, nic nie było takie same... Większość swoich dni spędzałam w jaskini, częściej przez to padało... Byłam tak zła i tak smutna za razem. Nie miałam serca podchodzić do babci, ale chyba nadszedł ten moment. Zebrałam się w sobie. Nocta spojrzała na mnie.
- Nighten, gdzie idziesz? - spytała mnie, obejmując mnie. Szybko się wtuliłam w jej futro. Pięknie ukrywała swój smutek...
- Muszę się przejść, mamo.
- Rozumiem.. - podarowała mi całusa - tylko nie podchodź do basiorów.
- Jasne... - wzięłam głęboki wdech i wyszłam z jaskini. Ta, od pewnego czasu, matka mi zabroniła rozmawiać z równieśnikami. Boi się, że zostanę skrzywdzona, dokładnie tak samo jak ona. I tak, każdy widział we mnie tylko potwora. Po drodze, zawitałam do lustrzanego źródła. Na odbiciu, byłam cieniem. Byłam tą, która może nosić każdy ból i się nim karmić. Nie sądziłam, że taki demon wita w mojej duszy. To chyba jest u nas rodzinne. Czułam jak mi lecą łzy po pysku. Wbiłam pazury w ziemię.
- Mizuki...? - usłyszałam głos babci. Wyprostowałam się, odwracając pysk. Podbiegłam do niej, zaczynając płakać. Czułam się gorzej niż zawsze...
- Babciu, ojciec odszedł, wszyscy nadal mnie nazywają od potworów, ja...
- Ci... - przytuliła mnie i pogłaskała po głowie. Nigdy nie czułam takiego bólu. Nie słyszałam jeszcze nigdy tak swoich mrocznych myśli. Byłam w sumie sama...
Mam dziwne wrażenie, że mama też nie może się pozbierać po tym wszystkim...
<Tav?>