- Cieszę się, że jestem ciekawa - syknęłam, jednak nie było w tym nic agresywnego. - Niestety, nie mam nic wartościowego do opowiedzenia.
- Oj tam - przekręcił oczami - na pewno coś się znajdzie.
Skrzywiłam się, kręcąc łbem. W końcu jednak uległam i zaczęłam mówić.
- Lubię zimę, ale to już wiesz - mruknęłam i znów schowałam nos między łapy. - No i... lubię zabijać.
Na chwilę znieruchomiał. Przymknęłam oczy, a on zaśmiał się dziwnie, jakby nerwowo, ale też tak... niecodziennie.
- Nie żartuję - dodałam, spoglądając mu w oczy.
- Naprawdę bywasz straszna - zmarszczył brwi.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Wiem.
- Coś jeszcze?
Westchnęłam cicho i uniosłam wzrok, chwilowo ignorując basiora. Przypatrywałam się płynącym leniwie po niebie chmurom, a ten, ku mojemu zdziwieniu, cierpliwie czekał na moją odpowiedź.
- Jestem przyszłą alfą. Chociaż... teraz już nie wiem. - uniósł brew, na co ja jedynie przymknęłam oczy. Znów poczułam się dziwnie, rozpamiętując morderstwo brata. - Nieważne. Długa historia.
- Ok, nie ruszam drażliwych tematów. Leosiu...
- Tak, Orbusiu? - uśmiechnęłam się szyderczo.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Zagłębiłam się w złotym odcieniu jego oczu i zaczęłam zastanawiać się nad jego żywiołem.
- Jak walczysz? - wypaliłam, nie odwracając wzroku.
- Ej, chwila, to ja miałem zadać teraz pytanie...
- Jakie masz moce? - kontynuowałam, po czym zamilkłam, upominając się w duchu. Nie powinnam rozmawiać tak swobodnie z nowo poznanym wilkiem. - Przepraszam...
- Nie musisz - odparł i zeskoczył na ziemię. Uniosłam brew i przyłapałam się na automatycznym napięciu mięśni w celu szybszego kontrataku.
Nie zaatakował jednak, wziął lekki zamach i uderzył w ziemię, rozgrzebując ją. Spomiędzy brunatnych grudek nieśmiało wychyliła się zielona łodyżka, na której wyrósł mały listek. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Pięknie. Tworzysz życie.
Uniosłam łeb i skupiłam się na niewielkiej roślince, która teraz znalazła się w cieniu metalowych krat.
Orbis? Wyszło nijakie, długo czekałeś, ale się starałam! :v