W ciągu ostatniego czasu byłam u trzech psychologów. Wszyscy stwierdzili u mnie halucynacje, związane z miłością i poczuciem winy z przeszłości. Zafira przypisała mi jakieś tabletki, które miałam zażywać dwa razy dziennie po jednej. Tak też więc zrobiłam. Wzięłam jedną w łapę, połknęłam i wypiłam szklankę wody. Wyszłam powoli z jaskini, tworząc odciski łap na białym puchu. Wciągnęłam mroźne powietrze w płuca i ruszyłam w stronę biblioteki. Głucha cisza wypełniała duże pomieszczenie, a regały z książkami zdawały się przepełnione. Spojrzałam na Aidena, siedzącego na stanowisku bibliotekarza. Słysząc moje kroki spojrzał w moją stronę i przywitał się ze mną skinięciem głowy, po czym wrócił wzrokiem do książki. "Koszmarne istoty, które spotykasz każdego dnia" - przeczytałam na okładce. Uśmiechnęłam się do siebie, ponieważ jakiś czas temu skończyłam czytać tą książkę. Ruszyłam w stronę działu naukowego, na którym to często szukałam inspiracji do tworzenia eliksirów i różnych innych, dziwnych mieszanin. Nie szukałam niczego konkretnego, jedynie wodziłam wzrokiem po tytułach, szukając czegoś interesującego. Zmarszczyłam lekko nos, gdy zza jednej z książek, wypełzł czarny, włochaty pająk. Strzepałam pajęczynę z jednej z książek i starłam kurz. Zajrzałam do spisu treści, po czym odszukałam interesujący mnie przepis. Zmaterializowałam kartkę i ołówek. Przepisałam składniki, a na jej drugiej stronie wykonanie. Odłożyłam książkę na jej miejsce. Spojrzałam jeszcze raz na kartkę, zaznaczając spośród potrzebnych mi rzeczy te, które miałam u siebie.
Opuściłam miejsce ze zbiorem książek, idąc w kierunku magicznego lasu. Zanurkowałam nosem w śniegu, szukając zamrożonych kiełków pewnych kwiatów. Wtedy to też usłyszałam za sobą kroki.
Ktoś, komu nie znudzi się pisanie po dwóch opowiadaniach?