- Trzeba było patrzeć przed siebie, a nie na mnie - zaśmiałam się, jednak po chwili zamilkłam, czując zażenowanie swoimi słowami. On także zareagował krótkim, zakłopotanym śmiechem. Niby nic dziwnego, a jednak zapadła między nami niezręczna cisza.
Odchrząknęłam i ruszyłam dalej; basior również. W mojej głowie skotłowały się różne myśli, jedne wyraźniejsze, drugie trochę mniej, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego teraz się nimi zadręczam. Przymknęłam oczy i zatrzymałam się, żeby zagrodzić drogę basiorowi.
- Dobra, daj ten nos, trzeba to przemyć - mruknęłam i starałam się nie zwracać uwagi na zdziwioną minę Obliviona. Podeszłam jeszcze bliżej, a przy każdym centymetrze mniej napięcie pomiędzy nami zwiększało się. Kiedy go dotknęłam wzdrygnął się, lecz mimo tego starłam krew wilgotną ściereczką, którą jakimś niewyjaśnionym cudem miałam przy sobie.
Później w pośpiechu wycofałam się i jedynie uśmiechnęłam się na jego ciche "dziękuję". Wbiłam wzrok w ciągnącą się przed nami ścieżkę i westchnęłam, ruszając.
Łańcuch na jego szyi zabrzęczał, przez co lekko posmutniałam. Poczułam dziwną pustkę na myśl, że mogłabym zapomnieć. Upomniałam się i wyprostowałam, przywdziewając na pysk uśmiech.
- Co robimy? - zapytałam, starając się w te dwa słowa przelać jak najwięcej swojej energii.
- A na co masz ochotę? - przekręcił lekko łeb, na co ja zareagowałam śmiechem.
- Mówiłam ci, wyglądasz jak pies - wyszczerzyłam zęby, a on jedynie zmarszczył brwi, także nie kryjąc rozbawienia. - Wywal jeszcze jęzor i zamerdaj ogonem, a będę w pełni szczęśliwa!
- O nie - prychnął.
Szturchnęłam go, on mi oddał, przez co wylądowałam na ziemi. Zaśmiał się głośno, a ja, nieudolnie próbując wstać, pociągnęłam go za ucho i tym razem oboje wylądowaliśmy na ziemi.
- Uważaj na drzewa - zauważyłam, starając się wypowiedzieć to w miarę poważnie, ale wiedziałam, że niezbyt mi to wyszło. Posłał mi karcące spojrzenie, lecz w jego oczach nadal czaiły się rozbawione ogniki.
Wstałam i uskoczyłam przed jego łapą, którą starał się strącić mnie z powrotem w błoto.
- To jak, Azorku, co mam zrobić, żebyś jednak zamachał tym ogonem i pokazał jęzor?
Udał oburzonego i stanowczo pokręcił łbem, że nie, nie zrobi tego, więc jedynie podskoczyłam w jego stronę i kiecy tylko wstał stanęłam na dwóch łapach i odepchnęłam go, tak, że wylądował na grzbiecie. Skoczyłam na niego i zawisłam nad nim, stawiając przednie łapy po obu stronach jego łba, uniemożliwiając mu szybką ucieczkę. Zbliżyłam pysk do jego nosa i uśmiechnęłam się szeroko.
- No nie daj się prosić! - zaśmiałam się.
Oblivion? :3