Plany muszą poczekać. Ktoś tu jest.
Czas na jedno z moich zaklęć. Po użyciu uroku Nigrum ukryłam się w cieniu… Jednak natychmiast je odwołałam, ponieważ za pomocą węchu wyczułam zapach wilka pochodzącego z tej watahy. Węch mój słaby więc musi być niedaleko… Był bardzo blisko. Nastawiłam więc uszu, aby nasłuchiwać otoczenie w celu odnalezienia intruza. Powoli ruszyłam, wzrokiem przeczesując las, aby znaleźć owego wilka. To chyba był basior…
Szelest liści go zdradził.
-Kim jesteś? -zapytałam powoli.
Ujrzałam dorosłego basiora o czarnym, gęstym futrze pokrywający jego ciało. Silne łapy pewnie prowadziły go do mnie. Na pysku miał szarmancki uśmiech…
Ukłonił się nisko, patrząc mi prosto w oczy i powiedział:
- Symonides, miło mi panią poznać - powiedział łagodnym głosem.
Westchnęłam.
- Co tu robisz? - spytałam.
- Wyszedłem na spacer
- W nocy?
- Każda pora jest dobra na odrobinę ruchu… - puścił do mnie oczko.
- Nie wierzę - uniosłam prawą brew na znak niedowierzania.
- To prawda… - odparł - A ty co tu robisz?
- Patroluję.
- Nie wierzę ci - wyszczerzył zęby.
- To lepiej uwierz. Coś jeszcze? - zapytałam lekko zdenerwowana. Miałam odrobinę go dosyć. Westchnęłam po raz kolejny. - Bo jeśli nie, to w takim razie za twoją zgodą dokończę patrol i zajmę się swoimi sprawami… - powiedziałam, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam na dalszy zwiad. Wilk nad czymś myślał i szybko do mnie podbiegł.
- A czy mogę dotrzymać ci towarzystwa? - spytał.
Westchnienie numer trzy.
- Zgoda - sama nie wiem czemu przystałam na tą propozycję…
Symonides? Zbyt krótkie opko, wiem… :< Ale Ancia Ci się podoba? :3