- Dobra, wadera gotowa do próby kontrolnej. - usłyszałam przez głośniki. Zaczęłam się rozglądać i po chwili poczułam zapach krwi. łańcuchy, lekko zabrzmiały. Dzisiaj miałam osiągnąć cel. Być mordercą, maszyną do zabijania, gotowa do zniszczenia tego szczęścia, by ocalić wszystkich przed tym strasznym losem. Być kimś, kim zawsze chciałam być. Maszyną do zabijania. Bez skaz, bez czegokolwiek. Otworzyli mi drzwi i wtedy... Coś wybuchło. Poczułam mocną falę uderzenia. Przymknęłam oko i zobaczyłam, jak wilki weszli na mój teren. Warknęłam wściekła i zaczęłam atakować każdego, kto mi stanął na drodze. Zabiłam, zagryzłam, byłam tym, kim chciałam. Warknęłam głośno i miałam właśnie zaatakować kolejną osobę, gdy...
- Nie bój się.
Usłyszałam pogodny, męski głos. Stanęłam jak wbita. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam brązowego basiora z czerwoną apaszką. Warknęłam na niego i skoczyłam, a ten tylko stał.
- Wiem, że cię strasznie torturowali.
Ponownie jego głos mnie zatrzymał. Moje szaleństwo, jakby opadło, a serce... Dziwnie zamilkło. Jego uśmiech... Nigdy nie czułam takiego...
- Jestem Jason, a ty?
***
- Jestem Sinner - odpowiedziałam Alfie, stając niechętnie przed nią. Łańcuchy powoli grały przy moich łapach. Wadera ilustrowała mnie wzrokiem.
- Nie by--
- Nie by--
- Tak, czy nie?
Wadera zamilkła. Chyba nie była przygotowana na kogoś takiego jak ja. Warknęłam cicho, czekając na jej odpowiedź. Musiałam gdzieś zacząć swoje morderstwa, a to będzie odpowiedni wybór. Wataha mała z naiwną jak dzieciak, Alfą. To będzie kaszka z mleczkiem.
- Tak. Witamy w naszej rodzinie! - uśmiechnęła się, a ja warknęłam na nią. Naiwna, próbuje mnie udobruchać uśmiechem. Ta wzięła głęboki wdech i spojrzała na mnie.
- Poszukaj Naxeta. On Cię może oprowadzić po terenach.
- Sama to obczaję, dziękuje.
- To twój obowiązek, a także rozpoczę--
- Podziękuje - powiedziałam oschle, a ta wzięła głęboki wdech. Wyszłam z jej jaskini, a po chwili wszedł jakiś basior z zielonymi konturami.
- Naxet! Świetnie się składa! Sinner, zaczekaj! - wadera mnie zatrzymała swoim głosem. Warknęłam. Cholerka, już mnie samej nie puści...
- Tak, Kesame? - spojrzał na waderę pytająco.
- Może byś oprowadził naszą nową członkinie po terenach? - zapytała z szerokim uśmiechem. Radość.... Ghrr... Rzygać mi się od niej chce. Uważają, że to jest cudne, piękne, a tak naprawdę tylko to czeka... Aż zada cios.
- Z wielką przyjemnością - odwrócił się do mnie - a więc... Ty musisz być tą nową duszyczką.
- Spadaj.
- Muszę wykonać polecenie Alfy.
- Woah, cudownie, tam coś, tam siamto, tam tralanto, już wiem, wykonałeś zadanie, a teraz spadaj, mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż siłowanie się z jakimś basiorem.
Ten tylko się uśmiechnął.
- Co w tobie tyle a--- w tym momencie rzuciłam się na niego i uniosłam łapę.
- Dwie zasady. Nie uśmiechasz się do mnie, nie dotykasz. Jasne? - puściłam go, a ten pytająco na mnie spojrzał.
- Okey...? To co? Idziemy? - spojrzał znowu na mnie. Wzięłam głęboki wdech.
- Niech będzie - mruknęłam.
Za co ja to robię...
Naxet? X3