- Długo jeszcze, będziesz nas prowadził po tym pustkowiu? - mruknęłam cicho w stronę ojca oczekując od niego jakichkolwiek wyjaśnień. Od paru dni nie odezwał się do mnie słowem, jedynie używając nielicznych znaków machając mi głową bądź przewracając oczami. Jakby mu ktoś język odciął. Było to dla mnie denerwujące, jednak z czasem nauczyłam się maskować swoje uczucia i emocje. Nie zdziwiłam się, gdy wciąż po pięciu minutach nie otrzymałam odpowiedzi. Rozglądałam się dookoła próbując chodź trochę przypomnieć sobie otoczenie, zapach i wszystko inne co mogło by świadczyć o tym że jesteśmy już w domu. W upragnionym od dawna domu, bezpiecznym, spokojnym domu. Rozmarzyłam się, przez co prawie wpadłam na drzewo. Otrząsnęłam się i zauważyłam że ojciec wpatruje się w jakiś kamień. Podeszłam do niego i spojrzałam na kamień, na którym wyryty był znak jaki kiedyś po sobie zostawiliśmy na wypadek gdybyśmy nie wiedzieli którędy wejść. Uśmiechnęłam się. Nie czekałam już na Asacrifice. Popędziłam przed siebie czując wielką ulgę. W pewnym momencie przed moimi oczami ukazało się centrum watahy. Byłam szczęśliwa i nie mogłam się doczekać, gdy zobaczę mamę. Miałam zamiar iść dalej, lecz poczułam jak coś mnie przytrzymuje. Obróciłam się do tyłu, mierząc ojca wzrokiem. Uniosłam brew w górę.
- Co?
- Nie sądzisz, że gdy nas zobaczą stwierdzą że to niemożliwe byśmy byli żywi? - burknął. - Miałem już taką sytuację z twoją matką i uwierz, nie przywitano nas z otwartymi rękami.
Może miał rację. Mogliby pomyśleć że to nie my, tylko jakieś inne wilki podszywające się pod nas. No ale jednak, mamy tysiące dowodów na to że jesteśmy prawdziwi. Przewróciłam oczami i wolnym krokiem ruszyłam za Asacrifice.
[Asacrifice]
Dom. Wreszcie, po długiej wyprawie. Nie wiem, czy będzie tu dla mnie jeszcze miejsce. Nocta kiedy mnie zobaczy z pewnością zrobi awanturę, i będę musiał się wynosić. April oczywiście nie jest niczemu winna, nie miała wyboru. Nocta ma prawo być na mnie wściekła, gdyby jednak rzuciła się na mnie z płaczem byłbym bardzo, bardzo zdziwiony. Szliśmy wolnym krokiem, kierując się w stronę naszej rodzinnej jaskini. Miałem nadzieję że zastaniemy tam Noctę albo chociaż Mizuki, jednak jaskinia była pusta. Usiadłem na progu i poprosiłem April aby poszła ich poszukać. Porozglądałem się po domu chwilę, i postanowiłem że nie mogę tak po prostu wrócić z niczym. Poszedłem na wzgórza Evendim. Wydaje mi się że tylko tam znajdę idealne róże, które wręczyłbym mojej ukochanej. Chciałbym pokazać jej jak bardzo było mi jej brak, i jak bardzo żałuję tego w jaki sposób się z nią pożegnałem. Zrobiłeś to dla jej bezpieczeństwa. - przeleciało mi przez myśl. Gdybym nie odszedł i nie pomógł April pozbyć się cząstki demona z pewnością odrodziłby się na nowo, i tym razem zniszczył psychicznie moją córkę. Nie mogłem na to pozwolić. Szedłem dosyć powoli, rozglądając się non stop za jakimiś ciekawymi różami. Wpadły mi w oko takie niezwykłe, czarne róże. Od razu je zerwałem. Bez namysłu, jak najszybciej. Ukułem się lekko w łapę, jednak nie sprawiło mi to szczególnego bólu. Wróciłem do jaskini, gdzie przed nią zauważyłem rozmawiające trzy wadery. Mizuki i April wyglądały na bardzo zadowolone. Nocta stała obok nich i przyglądała się dziwnie April. Wyglądała jakby wciąż nie dowierzała, że ją widzi. Wyciągnąłem bukiecik róż zza pleców i stanąłem na środku drogi czekając, aż się obróci. Chwila, wziąłem oddech. Nocta spojrzała niepewnie w moją stronę, po czym do oczu napłynęły jej łzy. Poderwała się, i zaczęła iść w moją stronę. Widziałem w niej gniew i rozżalenie. Byłem przygotowany na cios, który po sekundzie mi zadała. Na moim policzku pozostał ślad.
- Jak możesz! - warknęła. - Zostawiłeś mnie, nie mówiąc nic!
- Nocta... - próbowałem ją uspokoić.
- Zamknij się! Najpierw dałeś mi nadzieję, stworzyłeś rodzinę, a później znikasz bez słowa!? No zapomniałam, wracasz z różami i myślisz że tak wszystko naprawisz?! - krzyknęła na mnie. Weź się w garść, głąbie. Usłyszałem głos w mojej głowie, zachęcający mnie do działania. Odłożyłem róże na podłogę, złapałem ją i przytuliłem mocno do ciebie, po czym pocałowałem w czoło.
- Brakowało mi ciebie, Nocta. Nie zostawiłbym cię, gdybym nie musiał. Wiesz o tym. To była krytyczna sytuacja, i nie mogłem sobie pozwolić na wyjaśnienia. Jednak to nie zmienia faktu, że kocham cię najmocniej na świecie i bardzo żałuję tego wszystkiego. - powiedziałem patrząc w jej zapłakane oczy.
Nocta?
Chciałaś z różami, masz z różami :>