25 grudnia 2017

Od Antilii CD Kianixie

Był ranek. Bardzo wczesny ranek. Dziś miałam wolne od pracy. Ayoko skakał po mnie od parunastu minut. Cieszył się, ponieważ spadł śnieg i bardzo chciał się w nim pobawić. Jednak myślę, że nadal obawia się śnieżnego puchu, który wraz z mrozem miał go zabić… Niemniej jednak cieszyłam się z humoru mojego syna, jednak dziś miałam ochotę nieco dłużej pospać… Podczas gdy AJ ciągle po mnie skakał, ja ukrywałam się pod kocem, aby zminimalizować efekty jego pobudki i pozwolić sobie na jeszcze odrobinę snu. Zaskoczyło mnie to gdy Ayoko przestał po mnie skakać. Pomyślałam, że sobie odpuścił.
Marzenie ściętej głowy.
Młody był przebiegły. Zszedł ze mnie, ponieważ obmyślił on diaboliczny plan. Ze śniegiem w roli głównej. Wyszedł on na chwilę z jaskini, aby zebrać trochę śniegu i ulepić z niego niewielką śnieżkę. Kiedy pocisk był już gotowy, szczeniak zrobił zamach i…
Wiedziałam, że młody coś szykuje, więc rozwinęłam lewe skrzydło i użyłam go jako tarczę, chroniąc resztę mojego ciała przed zamarzniętą wodą zlepioną w kulkę. Spojrzałam spod powiek na szczeniaka. Z opadniętą szczękę i wielkimi oczami wyglądał, jakby zobaczył latającą świnię. Zaśmiałam się pod nosem i powoli zebrałam się z łóżka. Czyli dosyć na dziś leniuchowania. Wstałam i zaczęłam się rozciągać. Lubię poranną gimnastykę, ponieważ dzięki niej czuję się lepiej przygotowana na nadchodzący dzień. Młody otrząsnął się w końcu z szoku i spojrzał na mnie swoimi dwukolorowymi oczętami. Westchnęłam, wiedząc, czego chce.
- Ale dopiero po śniadaniu - uspokoiłam jego entuzjazm.
***
Ayoko wypruł do przodu, brodząc w śniegu po pas. Ja szłam spokojnym krokiem, jednak na tyle szybko, aby dotrzymać młodemu kroku. Lubiłam zimę. Można było zobaczyć naturę bez tych wszystkich dodatków, które upiększały, ale też zarazem odbierały jej prawdziwość. Zima sprawiała, że wszystko było nagie, czyli prawdziwe. Do tej pory zastanawiałam się, skąd biorę takie filozoficzne myśli… Kiedy otrząsnęłam się z głębszych myśli, zauważyłam, że Ayoko gdzieś zniknął.
- Ayoko! - zawołałam. Myślałam, że odszedł gdzieś niedaleko, więc go zawołałam. Żadnej odpowiedzi.
Spojrzałam na śnieg. Na szczęście były bardzo widoczne ślady, które wskazały na drogę, gdzie mógł iść AJ. Ruszyłam w tamtą stronę. Zrobiłam kilka kroków, po czym zauważyłam młodego ukrytego za pewnym krzakiem. Nie był on dobrą kryjówką. Było go widać jak na dłoni… Uśmiechnęłam się złowieszczo. Teraz to ja zrobię mu psikusa.
Składałam się jak najciszej. Miałam nadzieję, że skrzypiące śnieg mnie zdradzi. Na szczęście nic takiego się nie stało. Zbliżałam się do krzaka. Ayoko nic nie zauważył. Zaśmiałam się w myślach. Ciekawe, jaką tym razem będzie miał minę. Byłam wystarczająco blisko. Mam okazję… Teraz!
Wyskoczyłam i wylądowałam tuż przed moim synem. Gdy mnie zobaczył, podskoczył przestraszony, ale po chwili zaczął się śmiać. Jego śmiech był zaraźliwy i po chwili mi też udzielił się dobry humor. Kiedy już mi przeszło, powiedziałam:
- No, koniec tej zabawy, musimy iść do biblioteki.
***
Gdy weszłam do biblioteki, poprosiłam Aiden’a o wskazanie działu, jakiego poszukiwałam. Czyli medycyna i sztuka leczenia. Postanowiłam spełnić daną sobie obietnicę. Na razie dopiero zaczynam, ale udało mi się wyleczyć przeziębienie u młodego i opatrzyć sobie skaleczoną łapę. Czuję, że to dobry początek, jednak mimo wszystko mam dużo nauki przed sobą. Korzystając z okazji, sięgnę po kilka książek z kategorii zaklęć białej magii. Zgarnęłam kilka książek, zgarnęłam syna z działu dla alchemików i zwróciłam się z pytaniem do bibliotekarza czy mogę wziąć książki do domu, aby lepiej było mi się uczyć…
***
- No chodź mamo! - wolał Ayoko. Bibliotekarz wyraził zgodę, ale prosił, aby pilnować tych książek. Mimo wszystko będę się z nimi obchodzić jak z jajkiem. Książki uniosłam na grzbiecie, a ich stabilność zapewniały moje skrzydła, które przytrzymywały je w pozycji pionowej. Młody gdzieś latał, aby po chwili do mnie powrócić. Oczywiście, cały w śniegu. Zauważyłam, że słońce powoli chyli się ku horyzontowi, jednak mamy w miarę dużo czasu na powrót do domu. Szłam powoli, przypominając sobie o leczniczych roślinach, które można stosować i do jakiej choroby je użyć, aby dany pacjent mógł wrócić do zdrowia…
Przez to nie zauważyłam, że młody gdzieś zniknął.
Zaczęłam się rozglądać za nim, wołając go.
- Ayoko! - krzyknęłam - Ayoko! Nie wygłupiaj się! - nie miałam nastroju na żarty. ”Mam co dziś robić, a szukanie młodego nie leży w moich planach…”
Tymczasem Ayoko pobiegł gdzieś przed siebie, jednak zauważył, że nie ma jego mamy. Zgubił się. Po chwili ta myśl wypełniła jego głowę. Bał się. A jeśli znowu… Potrząsnął głową. Nie może… Mama go znajdzie! Nagle wyczuł czyjąś obecność. Bez namysłu ruszył przed siebie. Niestety, kiedy znalazł owego wilka, a raczej wilczyce, to nie była jego mama…
***
Westchnęłam. Jak go znajdę, to będę musiała z nim poważnie porozmawiać na ten temat… Po chwili znalazła pewien trop. Ślady małych łapek w śniegu. Ruszyłam, prowadzona tą wskazówką. Po kilku minutach znalazłam młodego, ale nie był sam.
Była z nim jakaś wilczyca. I chyba była od nas, skoro spokojnie z nim rozmawiała. W końcu zauważyli moją obecność.
- Mamo! -zawołał szczeniak szczęśliwe, wtulając się w moje futro.
- Więc jesteś jego mamą? - zapytała nieznajoma. Była to wadera z granatowo-białym futrem na ciele. Jej błękitne oczy obserwowały mojego synka, który ciągłej tulił się do mnie.
- Przybraną, ale tak. Jestem Antilia - przedstawiłam się.
- Kianixie - powiedziała. Zauważyłam, że delikatnie drżała. Cóż, zbliżała się noc, a tedy temperatura drastycznie spada. Mnie to nie przeszkadza, ale dla innych może się to źle skończyć…
- Może pójdziemy do mnie? Zaparzę świeżą herbatę na rozgrzanie… - zaproponowałam.

Kianixie? Przepraszam, że czekałaś.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template