- Czy my jesteśmy potworami? - zapytałam, powoli się wyciszając. Mimowolnie drgające łapy zapadały się w śniegu i musiałam parę razy zmienić pozycję, zanim odnalazłam tę bezpieczną.
- Każdy ma w sobie potwora - prychnął, a ja pokręciłam łbem na te słowa.
- Gdyby każdy był potworem, to nikt by nim nie był - szepnęłam i odwróciłam wzrok, nie chcąc patrzeć już w te czerwone oczy. Miałam dość już tego nawracania, tego, że wszyscy naokoło mówili "nienawiść do niczego nie prowadzi". A może ja do niczego nie dążę?
Wstałam i bez słowa zaczęłam odchodzić.
- Gdzie idziesz?
- Mam dość tej filozoficznej rozmowy - wyznałam, wciąż nie patrząc mu w oczy. Wstał i już po chwili szedł obok mnie. Nie skomentowałam tego, choć lekko zdziwiło mnie to zachowanie. Czy to możliwe, że przez zabójstwo własnego brata zbliżę się do ojca? Prychnęłam w myślach. - Jesteś głodny?
Uśmiechnął się krzywo. Obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to pytanie padło tylko dlatego, że nie wiedzieliśmy jak się zachować.
- Tak. Upolujmy coś.
Skinęłam łbem i troszkę przyspieszyłam, szukając jakiejkolwiek zwierzyny - z racji, że była zima, nasze szanse znacznie się ograniczyły.
Po dłuższych poszukiwaniach - bezowocnych zresztą - odpuściliśmy sobie.
- Rozchodzimy się?
- Mam jeszcze jedno pytanie - zagaiłam, wiedząc, że jeśli on nie odpowie, to nie zrobi tego już raczej nigdy.
Uniósł brew, tym samym zachęcając mnie do jego zadania.
- Co z As'em? Wróci?
Zero?