Pewnie jak większość kobieciarzy.
Ten, z uśmiechem przyklejonym na pysku i radosnym krokiem, towarzyszył mi w powiecie do mojej jaskini.
***
- Ayoko! -zawołałam po przejściu przez próg jaskini. - Nie chowaj się! -Młody jak zwykle się pewnie gdzieś ukrył, aby wziąć mnie z zaskoczenia. Ale tym razem to ja zrobię mu małą niespodziankę. Nie jestem jednak pewna, jak zareaguje na gościa. Był dosyć nieśmiały…
W końcu go zobaczyłam. Był przykryty swoim ulubionym kocykiem. To ten sam, którym odkryłam go, kiedy go znalazłam… Podeszłam powoli, dając znać Symonidesowi, aby został tam gdzie stoi. Możliwe, że boi się go. Dostałam do swojego posłania, które dzielę z młodym. Koc, który go przykrywał, cały się trząsł. Delikatnie chwyciłam za róg i podniosłam…
Ayoko wyskoczył na mnie, przewracając mnie do tyłu. Zrobiłam fikołka i boleśnie zatrzymałam się przy ścianie, uderzając mocno głowę w skalę. Wstałam powoli, masując obolałą czaszkę. Symonides, natychmiast do mnie podszedł i pomógł mi wstać. Bądź co bądź, ale miał facet maniery. Ayoko schował się gdzieś w kącie, bojąc się, że na niego nakrzyczę i go uderzę.
Nigdy nie zrobię krzywdy swojemu dziecku.
Już chciałam coś powiedzieć, ale Symonides mnie wyprzedził, mówiąc jak dyplomata:
- Chłopcze, bardzo nieładnie się zachowałeś wobec swojej mamy. Rozumiem, że chciałeś jej zrobić niespodziankę, kiedy wróci do domu zmęczona po swojej pracy, ale nie przemyślałeś, iż mogło się to skończyć o wiele gorzej. Twoja mama mogła zrobić sobie coś poważniejszego niż guza na głowie… -
Patrzyłam na nich w osłupieniu, lecz nic nie mówiłam. Kiedy basior skończył przemowę, ja zabrałam głos:
- Ten pan ma całkowitą rację. Cieszę się, że o mnie pomyślałeś i chciałeś zrobić mi niespodziankę, ale nie pomyślałeś o konsekwencjach… -spojrzałam na niego. Był skulony i odrobinkę wystraszony, ale na znak zrozumienia kiwnął kilka razy głową. -No chodź tu do mnie… -powiedziałam i natychmiast wtulił się w moją pierś. Uspokoił się nieco. Postanowiłam ich przedstawić.
- Ayoko… To jest Symonides. -przedstawiłam dyplomatę mojemu synkowi. -Symonides. To jest mój przybrany syn- Ayoko. -
- Miło mi ciebie poznać, Ayoko… -starszy samiec wyciągnął łapę ku młodemu. Ten przez chwilę się wahał, ale w końcu podał i swoją łapę.
- Kochanie, jesteś głodny? -zapytałam syna.
Ten kiwnął swoją główką.
- Pójdziemy coś zapolować, dobrze? I ty też idziesz z nami. -zaproponowałam. Twarz młodego natychmiastowe wypełnił wesoły uśmiech…
- Idziesz z nami? -spytałam dorosłego basiora.
Simo? Liczę na mały zwrot akcji ;3