- Co tu robisz?
Przez chwilę jeszcze wpatrywałem się w oblicze wadery. Zdaje się, że to jeden z tych wilków, przy których należy uważać na słowa jak i na swoje działania.
- I co się gapisz?! Odpowiadaj! – warknęła.
Uśmiechnąłem się sympatycznie. Nie chciałem jeszcze bardziej denerwować wilczycy, dlatego odparłem ze spokojem:
- Ukryłem się tutaj przed deszczem. Mogę Ci przysiąc, że nie jestem złą osobą, więc nie masz się czego obawiać z mojej strony.
- Myślisz, że się Ciebie bałam? – zlustrowała mnie spojrzeniem. – Zresztą… nieważne. Jeśli nie należysz do tych owianych niesławą typów to łaskawie z Ciebie zejdę. – mruknęła. – Nie myśl jednak, że wybaczę Ci tą zaistniałą sytuację! Myślisz, że to czyja wina, że tak skończyliśmy?
- Wybacz mi…
Wstałem z ziemi i otrzepałem swoje granatowe futerko. Trochę się pobrudziło od leżenia na piaszczystym podłożu.
- Skoro już tu jesteś, mogę Ci w czymś pomóc? – spytałem.
- Nie. – padła odpowiedź.
- W porządku. Tak więc przeczekajmy tą burzę razem. – rozciągnąłem się i ułożyłem wygodnie.
- Tak poza tym, ja ty w ogóle się nazywasz? – usiadła przy mnie z błyskiem zaciekawienia i lekkiej złości w oczach.
- Hiyacinth. Miło poznać. – posłałem jej delikatny uśmiech. – A ty?
- Rainbow, możesz mówić Tęcza.
Rainbow? I jak pierwsze wrażenie? :3