- Zgubiłeś się? - zapytałam łagodnie. Jego różnobarwne oczka spojrzały na mnie, po czym mały skinął lekko głową - Gdzie ostatnio widziałeś mamę?
- Nie pamiętam... - zadrżał lekko.
- Spokojnie, znajdziemy ją.
Wtedy też ukazała mi się sylwetka wadery idącej żwawym krokiem w naszą stronę. Wyraźnie ucieszyła się na widok szczeniaka. Przedstawiła się mi, po czym wdała w krótką rozmowę. Gdy usłyszałam propozycję odwiedzin, nie byłam pewna, co powinnam odpowiedzieć. Z jednej strony dawno nie rozmawiałam z nikim, poza moim psychologiem, co byłoby miłą odmianą, z drugiej nie wiedziałam, czy jestem już na to gotowa. Ostatecznie jednak zgodziłam się. Po drodze zajrzeliśmy do mojej jaskini, bym mogła zostawić w niej koszyk z zebranymi wcześniej roślinami.
~*~*~*~*~*~
Usadowiłam się na poduszce, trzymają w łapie kubek. Woń zielonej herbaty sprawiała, że miałam ochotę się jej napić. Była jednak zbyt gorąca, bym mogła to zrobić. Wpatrywałam się wiec jedynie w parę, unoszącą się do góry. Rozmowa z Antillią szła jak na razie gładko i nie sprawiała mi większych problemów. W końcu jednak pewne pytanie lekko mną wstrząsnęło.
- A ty masz szczeniaki? - zapytała nieświadoma tego, jaką burzę myśli wywołała w mojej głowie.
- Chciałabym, ale nie mogę... - odpowiedziałam wahając się odrobinę.
Upiłam mały łyk ciepłego napoju.
- Dlaczego?
- Stan psychiczny mi nie pozwala... - mruknęłam cicho.
Antillia?