Podszedłem powoli do lustra, oczyszczając umysł. Nie okażę słabości w takiej chwili, zwłaszcza, że już przy ostatnim wyzwaniu się ośmieszyłem.
Spojrzałem w zwierciadło, a ono delikatnie zafalowało, jak tafla jeziora, gdy wrzucisz do niego kamień. Najpierw ujrzałem jakąś starszą waderę, o czarnym futrze, a obok niej powoli szedł jakiś szczeniak. Uśmiechnąłem się drwiąco, to nawet nie wyglądało jak lekki koszmar, co dopiero lęk.
Ale wtedy wadera nagle zawiązała na łapie szczeniaka bandanę. Czarną. Małą. Coś mnie zakłuło, serce przyspieszyło rytm. Wadera uśmiechnęła się, i nagle zaczęła blaknąć. Znikać. A ja nie mogłem nawet przypomnieć sobie jak ona wyglądała. Nie. Nie, mamo, wróć!
- Wróć... - Zacząłem panicznie, ale lustro pokazywało już inną scenę. Dotknąłem łapą jego powierzchni, rozglądając się panicznie po jego tafli. Pojawiały się tam różne wilki, ale każdy po chwili znikał, blakł, zostawała tylko biała plama. Lu...Tar...Annab...Jak oni mieli na imię. Kto to...
- NIE! - Krzyknąłem, odskakując od zwierciadła, cały drżąc. Czułem jak gorące łzy powoli spływają po moim futrze. Podkuliłem ogon i podreptałem pod ścianę jaskini. Nie wiedziałem co robić, nie wiedziałem co się ze mną stało. Po prostu chciałem poleżeć sam. Nie wiem dlaczego.
- Hiro? - Usłyszałem głos wadery. Nie wyczytałem z jej głosu żadnych emocji, nie byłem w stanie. - Hej, kumplu, co jest? - Zapytała podchodząc do mnie. Nie odpowiedziałem, tylko ułożyłem się na ziemi. - Mogę...mogę zobaczyć jakie masz lęki? - Zapytała po chwili.
- Rób co chcesz. - Mruknąłem, zapadająć w sen. Krótka drzemka, pełna koszmarów. Ale...nie pamiętałem jakich.
***
Nie wiem jak długo spałem. Nie wiem ile trwała moja drzemka, ale gdy wstałem, wadera stała przy lustrze i przyglądała się sama sobie. Może lęki są jednorazowe?
Wstałem ciężko, czując ból prawie w każdej części ciała, oczy miałem wciąż lekko załzawione. Spiąłem się cały w sobie. Nie poddam się teraz, nie jestem taki. Ruszyłem pewnym krokiem w stronę lustra, a wilk-strażnik spojrzał na mnie i kiwnął głową z aprobatą.
- Chcesz spróbować jeszcze raz? - Zapytał, a Ann lekko zaskoczona odsunęła się od lustra. Spojrzałem w jej oczy, widziałem w nich zmartwienie. - Jesteś silny, proszę, spó...
- Nie jestem silny – przerwałem mu, stając przed lustrem – mam godność wilka, i chcę pozbyć się tego różu. - Powiedziałem twardo, patrząc w lustro. Po chwili obraz zaczął się zmieniać. Patrzyłem na siebie, jednak wyglądałem ciut inaczej. Mój pysk pokrywało więcej blizn, nie miałem lewego oka, a po moim futrze spływała krew. Odbicie odwróciło się, i odeszło znad trupa. Biało-czarna wadera leżała na ziemi, z przerażonymi oczyma, wszędzie wokół leżało wiele ciał wilków i innych stworzeń.
W stronę, gdzie szedłem, czekał dziwny basior o czarnym futrze i czerwonych oczach. Był większy niż ja, promieniowała od niego duma, pewność siebie i władza. Kiwnął z aprobatą, widząc co zrobiłem, i odszedł. Stałem tam sam, patrząc w ślad za ojcem, który wciąż mnie nie doceniał.
Potrząsnąłem głową, gdy obraz znów zafalował. Czułem jak moje serce przyspiesza rytm, jednak wciąż nie widziałem największego lęku. I wtedy na środku lustra pojawiła się znowu czarna wadera, która wiązała mi bandanę na łapie. Stałem, drżąc lekko, jednak hardo patrzyłem na obrazy, nie mrugając nawet. Musiałem te lęki w sobie zaleczyć, bo mogło się to źle skończyć.
Dałbym głowę, że moja matka spojrzała na mnie mnie, nei mnie sczeniaka, i posłała mi uśmiech.
Po chwili lustro zmieniło się w zwykłe zwierciadło, a wilk z aprobatą spojrzał na nas obu.
- Przeszliście test. Dziękuję wam, razem z szafirem. - Skłonił się i zniknął. Jego słowa mnie zdziwiły, a przez następne parę minut myślałem nad ich sensem.
Dotknęliśmy szafira, tak jak pozostałych kryształów, a wtedy przed nami pojawiło się wilcze szczenię. Skinęło głową, i zniknęło. Na jego miejscu zostało ciasto, na które spojrzałem łakomie. Odsunąłem się jednak bez słowa, i oddałem waderze posiłek. Jestem Hiro. Jestem zimnym skurwielem, który nie potrzebuje jedzenia. Jestem wilkiem, który jedynie chce odzyskać swoją godność.
***
Jęknąłem cicho, patrząc na kolejną parę, broniącą Rubin. Była to wadera, która przy boku miała kilka sztyletów, oraz basior, który wyglądał bardziej jak wyścigowa gwiazdka, niżeli strażnik.
- Co tym razem? - Zapytałem zrezygnowany, patrząc to na Ann, to na strażników. Przez chwilę staliśmy w ciszy, którą przerwało dopiero burczenie, wydobywające się z mojego brzucha. Byłem zły, głodny i zmęczony, co stanowiło naprawdę niebezpieczną mieszankę dla otoczenia.
Ann?