- Eee...no wiesz, sprawdzam jakość śniegu - podniosła się szybko, otrzepując swoje futro z resztek śniegu. Patrzyłem przez dłuższą chwilę na Mizuki, dokładnie analizując każdy szczegół. Z czego ona się tak cieszy? Przecież nie ma do tego najmniejszego powodu, to zwykły śnieg, normalna zima... Też kiedyś taki byłem. Też kiedyś zachwycałem się wszystkim. Teraz wiem, że to było bezcelowe. Wszystko jest tylko dekoracją, która i tak przeminie. Chciałbym znowu spróbować smaku zabawy, beztroski, zrozumienia...ale po co? Skoro i tak zaraz wszyscy mnie zostawią, samego, jak kiedyś. Skoro nie mogłem zaufać własnej rodzinie, to nie mogę zaufać też innym wilkom.
Samica siedziała na zimnym śniegu, który powoli zamieniał się w wodę pod wpływem jej temperatury. Usiadłem naprzeciwko niej, a z kupki śniegu zlepiłem śnieżkę. Szybkim ruchem chwyciłem ją w łapy i delikatnie rzuciłem w waderę.
- Ja...nie chciałem - odparłem zakłopotany, odrzucając od siebie resztki śniegu. Mizuki prędko wstała, jednym ruchem zlepiła parę kulek i z szerokim uśmiechem zaczęła mnie nimi bombardować. Trochę mnie to ucieszyło, było po prostu śmiesznie.
Przez najbliższe minuty rzucaliśmy się śnieżkami, a na naszych pyskach widniał uśmiech. Nawet na mojej, o dziwo. Zmęczeni twardą walką wylądowaliśmy na śniegu.
- Nie wiem, czy dobrze to zrobiłem, wiesz? - spytałem, wpatrując się w niebo.
- Ale co? - zapytała, turlając się w białym puchu.
- Od prawie 6 lat się nie bawiłem...z nikim - mruknąłem, wzdychając. Co ja robię? Nie interesuje jej to, a ja zawracam jej głowę.
- Nie będę zawracał Ci głowy - odparłem cicho, zrywając się ze śniegu. Obrzuciłem ją spojrzeniem i odwróciłem się w przeciwną stronę.
Mizuki?