Złoty liść z umierającego drzewa, upadł właśnie pod moim spojrzeniem. Zdawało się, że ta płomienista jesień, zatrzymuje naturę w miejscu. Wszystko po prostu staje w bezruchu. Jakby czas się zatrzymał bezpowrotnie. Poza latem, jesień to moja ulubiona pora roku. Ciepłe kolory rodzące się dookoła, sprawiają, że mimo lekkiego chłodu, ciało rozgrzewa się od samego widoku. Wziąłem głęboki wdech. Wiatr niosący za sobą przyjemną woń wilgotnego lasu, delikatnie łaskotał mój nos. Ułożyłem się wygodnie na skarpie. Słońce powoli, powoli zmierzało ku zajściu. Czyniło to jesienny krajobraz jeszcze cudowniejszym. W pewnym momencie, wyczułem za plecami czyjąś obecność. Obróciłem się i ujrzałem dosyć znajomą sylwetkę szarej wadery, zaszczycającej mnie swoim spojrzeniem. Chwilę mi się tak przyglądała, ale po chwili jej wzrok powędrował ku upadłej gałązce jarzębiny. Zaciekawiła mnie, więc postanowiłem się odezwać.
- Czego tutaj szukasz? Masz do mnie jakąś sprawę?
Wadera pokręciła jedynie głową. Mrugnęła na mnie krwistymi ślepiami.
- Po prostu lubię tutaj przychodzić. Widzę jednak, że miejsce jest zajęte.
Dobrze wiedziałem, że jest córką alfy. Może i jestem tutaj nowy, ale miałem już okazję poznać tutejszego przywódcę i jego potomstwo. Pomyślałem, że może powinienem postarać się delikatnie wkupić w jej łaski. Życie byłoby o wiele łatwiejsze.
- Jest jeszcze trochę miejsca. – uśmiechnąłem się i teatralnie otrzepałem miejsce obok siebie. – Chyba, że wolisz tylko tutaj stać i mnie lustrować.
Loedia? Przepraszam jeśli nie uchwyciłam dobrze jej charakterku Dx Muszę jeszcze trochę ją poobserwować :>