Mimo, iż był tylko koniec jesieni, spadł już śnieg. Przez grube futro czułem wyraźnie uderzenia zimna, szczególnie w łapy, stąpające bezgłośnie w śniegu.
Biała cisza.
Roześmiałem się cicho. Śmiech rozległ się dookoła, odbijając echem i wracając do mnie.
- Skąd wzięła się u mnie taka melancholia? - zapytałem na głos. Biel nie odpowiedziała. Ja też nie.
Parłem w śniegu wytrwale, podążając gdzieś, gdzie miałem nadzieję się uspokoić. Otoczenie zmieniało się na coraz bardziej znajome, przywołujące wspomnienia. Tu, o tu, nad szuwarami, spotkałem Taidę. Na tej wysokiej ścieżce nad rzeką o mało nie utonąłem. A koło wielkiego drzewa, rozdwajającego się na dwa pnie, była moja stara jaskinia.
Nieświadomie się zatrzymałem. Wydawało mi się, że coś mignęło przede mną. Wpatrzyłem się chwilę w to miejsce. Nic. Zupełnie nic.
Po dotarciu do biblioteki stwierdziłem, że niewiele się tu dzieje. Wokół były same, stare regały obsadzone równie starymi tomiszczami. Podążyłem dalej w głąb, mijając puste stanowisko bibliotekarza. Zaszczyciłem je krótkim spojrzeniem i ruszyłem dalej. W głębi była tylko jedna, biało-czarna skrzydlata wadera, czytająca jakąś książkę. Ruszyłem wśród regałów, wypatrując tej jednej szczególnej książki, do której się przyłożyłem. Powinna tu być. Powinna. Zdezorientowany, sprawdziłem jeszcze raz. Miejsce, gdzie ona powinna być, było zajęte przez inna książkę. Niemożliwe. Sprawdziłem na wszelki wypadek dodatkowo regały obok tego jednego. Na żadnym jej nie było. W końcu postanowiłem zwrócić się o pomoc do kogoś innego.
Biała wadera była tam, gdzie ją zostawiłem. Ilość przeczytanych stron wyraźnie się zwiększyła, zbliżając do końca. Gdy zbliżyłem się do niej, podniosła głowę.
- W czym pomóc? - spytała. Zna się na rzeczy, i to dobrze, oceniłem.
- Szukam konkretnego wydania pewnej książki - zaczerpnąłem oddechu. Wadera podniosła brew pytająco. - Pierwsze wydanie Bestiariusza istot piekielnych autorstwa Zarii Sanyo. - Uśmiechnąłem się pogodnie. Po chwili mój wzrok padł na czytaną przez waderę książkę.
Ariene?