- Jesteśmy nieśmiertelni - stwierdziłam przymykając oczy. - Nie można mieć wszystkiego, mężu.
Na to określenie prychnął cicho, lecz nie agresywnie. Rzadko go tak nazywałam; a dziwne, w końcu jesteśmy małżeństwem już od jakiegoś czasu.
- Wciąż zastanawiam się czy dobrze wybraliśmy.
Przeniósł wzrok z koron drzew na mnie, wydawał się lekko zbity z tropu. Wpatrywał się chwilę, w milczeniu dumając nad tym, co powiedziałam.
- Mówisz o małżeństwie?
- Mówię o nieśmiertelności.
- Znów do tego wracasz? Teraz tego nie zmienimy, In.
- Zastanawiać się można - westchnęłam i odwróciłam się z zamiarem powrotu do jaskini. - Idziesz? - rzuciłam za siebie, powoli ruszając w stronę Centrum.
Nie odpowiedział; wstał i wolnym krokiem ruszył w moją stronę. Zaczekałam, aż się zrównamy, a potem razem wlekliśmy się przez las.
- Może się tu zatrzymamy? - zapytał, kiedy przechodziliśmy przez najzwyklejszą polanę. W oddali majaczyły zarysy gór okalających Centrum; wciąż dzielił nas od nich spory kawałek.
- Po co?
- Jeszcze nie chcę wracać. Poleżmy tu chwilę, nie wkraczajmy w sam środek rzeczywistości.
- Dobrze - uśmiechnęłam się. - Kiedyś zatrzymamy czas. Kiedyś rzeczywistość nie będzie miała znaczenia.
- Kiedyś - westchnął i opadł na zmarzniętą trawę. - Mamy na to wieczność.
Ułożyłam się obok niego, początkowo w niewielkiej odległości. Potem tę odległość zmniejszyłam do zera i wtuliłam nos w jego szyję, wdychałam jego zapach. Leżeliśmy na grzbietach i wpatrywaliśmy się w szare, zimowe niebo bez wyrazu.
- Boisz się, że nasze szczeniaki odejdą przed nami? - zagaiłam, przypatrując się jego oczom. On jednak wciąż sunął wzrokiem za bezkształtnymi chmurami.
- Szczeniaki?
- Mhm - potwierdziłam, nakierowując jego łapę na swój brzuch. - Szczeniaki.
Przekręcił się na bok, skupiając już całą swoją uwagę na mnie.
- Ingreed, ty...?
Uśmiechnęłam się, odwróciłam łeb i przymknęłam oczy. Nic nie mówił, tylko jakby niespokojniej oddychał.
- Czy to jest ten moment, w którym całe życie się zmienia? - zapytał w końcu. Czułam jego wzrok wwiercający się w mój brzuch.
- Może. Cała wieczność - zaśmiałam się gorzko i odwróciłam się, żeby położyć pysk na jego boku.
Harbinger?