- Oczywiście! – Odpowiedziałam.
- To dobrze… teraz już idź… -
- Czemu? –
- Chcę chwilę pobyć sam… -
- Ok. – odpowiedziałam i wyszłam z jaskini.
Pochodziłam sobie po jakichś chaszczach, potem poszłam do jaskini.
~dobra, co teraz zrobić?~ Pomyślałam. Po chwili myślenia zdecydowałam się aby coś wrzucić na ząb. Teraz jest zima, więc dużo zwierzaków nie będzie się błąkało po lesie, byłam głodna… po chwili przechadzania się po najbliższym lesie, zauważyłam jakąś jaskinię, wielkości norki. W środku mieszkał jakiś wilk.
- Jak się nazywasz?
- A co cię to obchodzi?
-Wszystko. Przecież nie jesteś w watasze, więc cie nie znam, więc chcę cię poznać.
- Skoro tak ci zależy… R-
- Nie! Czekaj!
- Czemu?
- Chc-
~no super. Uciekł gdzieś~
Poszłam dalej w las. Tu skoczy jakiś królik, tu przebiegnie jakiś… kot? Skąd tam się wziął kot? Eee tam… mam zwidy. Ale tego królika o bym przekąsiła. Akurat zatrzymał się w jednym miejscu. Przyczajam się… Staję przy krzakach… I...! Skok! Udało się! Mniam… mniam… Wracam. Robi się ciemno. Poszłam do Carfrida.
-Już skończyłeś „odpoczywać”
- Po co przyszłaś?
- Nie wiem… Na przykład zjeść do końca kolację?
- Czemu nie pójdziesz do swojej jaskini?
- Skoro ci tak przeszkadzam…- I wyszłam.
Carfrid, sorry, że takie krótkie, ale nie miałam weny ;/