Usłyszałem szmer. Poczułem znajomy zapach.
- Masz coś na usprawiedliwienie Ayame? - Zapytałem.
- Witaj Harbi, świetnie wyglądasz!
- Proszę cię młoda, obaliłaś rządy rodziców? Poza tym wydaje mi się, że to Loedia jest następna w kolejce do tronu.
Wadera zaśmiała się melodyjnie.
- Niespodzianka!
Podeszła kawałek i wtuliła się w moje futro.
- Mam coś dla ciebie.
- Co?! - Zaświeciły się jej oczy.
- Dowiesz się, lecz nie teraz. Co robisz wieczorem?
Spojrzała na mnie lekko z góry. Postanowiłem mówić dalej.
- Dziś o północy będę w najwyższej wieży w starym zamku, przyjdź, jeśli zechcesz.
***
Ta noc była wietrzna i bardzo mroźna. Żywioł pomiatał moim ciałem. Nie ułatwiała mi to diamentowa muszla, którą niosłem dla wadery. Jestem pewien, że się pojawi. Przysiadłem na brzegu starego balkonu. Księżyc był w pełni.No proszę. Ktoś raczył do mnie dołączyć.
- Czy to jest dla mnie?
- Tak.
- Nie wierzę jak to możliwe?! Ja... dziękuję. Nie wiem co powiedzieć.
- Weź i idź.
Jestem pewien, że w tym momencie zamknęła pysk i lekko przekrzywiła głowę.
Dlaczego?
Wiem, że chcesz.
Zaśmiała się gorzko. Tak samo, jak Ingreed i Taravia.
Nie, nie chcę. O co ci chodzi?
Lubię was denerwować Kesame. Tylko tyle.
Wstałem, pocałowałem ją w policzek i odszedłem. Kierowałem się w stronę domu In. Była tam. Słyszałem jej bicie serca. Spała. Nie chciałem jej obudzić, więc usiadłem naprzeciwko i zamknąłem oczy.
***
In?