18 listopada 2018

Od Tanacetum

Posada posłańca była dość wygodna, a przy tym niezmiernie bezużyteczna podczas pokoju i spokoju w watasze. Zwłaszcza w wędrownej - nie mieli pożarów na terenach podczas lata, bo w końcu zawsze mogli przesunąć się trochę dalej, w międzyczasie osobiście zawiadamiając opcjonalnych sąsiadów. Powodzie i burze również nie stanowiły problemu. Brak zwierzyny? Zawsze można zmienić miejsce zamieszkania, czyż nie tak? W dodatku nie bez powodu cała ta szajka składała się z MAGICZNYCH wilków, po coś mieli swoje niezwykłe umiejętności. Chyba że jednak nie i byli równie bezużyteczni, co Tanacetum.
Swoją drogą, jak okrutny musiał być los, by wśród tylu mocy, żywiołów i specjalizacji obdarzyć burą tak... nieużyteczną zdolność. Wilk ciała, któż to widział. Wyrwiesz mi mięśnie, sprawisz, że pękną mi ścięgna siłą umysłu? Nie, mogę biec szybciej niż wiatr przez ułamek sekundy, a następnie zemdleć z braku wytrzymałości. Mogę uciec jak tchórz, bo gdybym miała cię uderzyć sama bym umarła, najpierw z obrzydzenia do samej siebie, bo przecież to przemoc, a potem z wycieńczenia. Wadera prychnęła z irytacją i złapała w pysk wiadro, by napełnić je wodą. Szczenięta też muszą pić, a wodopój był... nie na łapy niektórych z nich. Dlatego też podjęła się szlachetnej pracy przynoszenia im czegoś do picia, póki nie wyruszy wypełniać swoich prawdziwych obowiązków. Byłoby bardzo przykro, gdyby młode, wiotkie umysły najmłodszych członków watahy, tak potrzebnych do jej dalszego rozwoju, zaczęły przysychać.

Ktokolwiek?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template