Z samego rana poszedłem coś upolować na śniadanko. Miałem ochotę na dużego jelenia. Chyba nie dałbym sobie rady, więc postanowiłem, że spróbuję poprosić o pomoc Redeshę. Jak zwykle piękna przechodziła koło wodopoju. A ja nie pewnie poszedłem do niej i zapytałem:
- Chciałabyś ze mną coś upolować? - po jej uśmieszku myślałem, że się zgodzi.
- Pewnie - wiedziałem, że mogę jej zaufać.
- W ogóle co z tą jaskinią?
- Będę mieszkać z Sereną.
- To świetnie, ale wiesz, że zawsze jak będzie jakiś problem, będziesz mogła mieszkać u mnie - ona się tylko uśmiechnęła.
Doszliśmy na dużą polana w środku lasu. Zauważyłam nasz obiad. Piękny duży dostojny jeleń jedzący trawę na środku polany. Mmmmm aż ślinka cieknie. Redeshya popatrzyła na mnie i się uśmiechnęła.
Zaczęliśmy się skradać. Po przeciwnych stronach. Wyglądała przepięknie. Rzuciła się na ofiarę a ja zaraz po niej. Jeleń padł martwy na ziemię. A my wzięliśmy się do jedzenia.
- Dlaczego tak mało zjadłaś? - zapytałem zatroskany.
- Jakoś... nie jestem głodna.
To oznaczało tylko jedno… Więcej dla mnie.
Gdy wreszcie się najadłem, ruszyliśmy do jaskiń.
Nie odwracałem od niej wzroku. Chyba to zauważyła.
Raz za czas poprawiała grzywkę.
- no to… Dzięki za pomoc - powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem.
- Fajny z ciebie basior - dodała, a ja się zaczerwieniłem.
- A z ciebie mega piękna wadera…
Redesha?