- Czyli, że niby zmarli przyszli nam z wizytą?
- Tak - odpowiedziała alfa. Zamrugałam szybko kilka razy, dając do zrozumienia, że nie wierzę w te słowa.
- Dobrze, dziękuję. Tyle chciałam wiedzieć - rzekłam z pokorą i wyszłam. Słyszałam, że rozmowa między wilkami toczyła się dalej, ale nie miało mnie to teraz obchodzić.
- Skoro, zmarli są teraz na ziemi, to może moja mama też? Co to by było gdybym ją spotkała! - wykrzyknęłam do siebie
- Ale cóż, ściemnia się. Wolę nie chodzić po nocy sama- westchnęłam i pobiegłam do centrum watahy.
Po drodze zamordowałam niewinnego zająca, bo nie jadłam kolacji, ale gdy dotarłam do celu byłam wypoczęta i zadowolona. Ziewnęłam cicho po męczącym biegu, i zaczęłam snuć się do mojego wcześniej znalezionego noclegu. Powoli przymykałam oczy, gdy nagle coś przewaliło mnie na ziemię. Szybko się otrząsnęłam. Na moich barkach leżał masywny wilczur.
- Złaź ze mnie baranie! - krzyknęłam na nieznajomego
- Może trochę grzeczniej, co?
Jakiś basior?