- Dzięki, ale dałabym radę sama. - syknęła, zabierając mi różę.
Mimo wszystko, nie zraziła mnie do siebie. Jej majestatyczność sprawiała, że coś mnie do niej przyciągało. Była wyjątkowo zakochaną w sobie, arogancką wilczycą. Mimo wszystko czułem, że gdzieś tam jest dobra, współczująca Pearl, uwięziona przez potrzebę bycia perfekcyjną księżniczką.
Pierwszy raz pożałowałem, że nie jestem w stanie ujrzeć prawdziwych barw, jednak jeśli w rzeczywistości była choć w połowie tak piękna, jak widziałem ją teraz, było warto spróbować poznać ją trochę bardziej. Przez chwilę cofnąłem się gdzieś myślami.
- Dokąd idziemy, tato? - zapytałem niepewnie, podążając za szarym basiorem.
- Do medyka - odpowiedział - Żeby sprawdził, co ci dolega. To nie będzie bolało.
Uśmiechnął się ciepło, pokazując gestem, bym usadowił się na jego plecach.
~*~*~*~
- Tato, czy ja jestem... inny?
- Ależ skąd. - poczochrał sierść na mojej głowie - Jesteś tak samo dobry, jak każdy inny. Daltonizm to choroba, ale nie czyni cię gorszym. Liczy się to, co robisz, a nie to, jak postrzegasz kolory.
- Pearl? Może dasz się zaprosić na spacer do lesie? W ramach przeprosin. - zrobiłem maślane oczka - Pokażę ci piękne miejsce.
Pearl?