Rozejrzała się wokoło. Otaczała ją rozległa, zielona polana. Trochę dalej zaczynały się lasy watahy, a za nimi dalsze jej tereny. Niebo było bezchmurne, nic nie przesłaniało majaczących w oddali gór. Arina poczuła dreszcz podniecenia. Fascynowało ją nieznane. Jednak nim będzie mogła gdziekolwiek pójść sama, minie jeszcze trochę czasu. Na razie utknęła z opiekunami.
Rozsadzała ją energia, a oni, mimo, że całkiem sympatyczni, niechętnie pozwalali na dalekie wędrówki - znaczy, dalekie w mniemaniu Ariny. W rezultacie waderka niemal wychodziła z siebie. Nawet zabawy z innymi szczeniakami niewiele jej dawały. Odkąd ledwo żywa znalazła się w watasze, odkryła tylko jej malutki zakątek i mocno działało jej to na nerwy.
Musi gdzieś iść.
Podjęła już decyzję. Nie pójdzie przecież daleko, tylko troszeczkę... Chaster będzie zły... Zawsze powtarza jej, że nie może "włóczyć się sama". Nagle coś zaszumiało po prawej. Arina wpatrzyła się w niskie leszczyny, z których powoli wyłonił się ogon. Potem drugi, a zaraz za nim pozostałe cztery, razem z ich właścicielem. Widocznie zaspany Nicodem ziewnął przeciągle. W jego futerko wplątały się małe gałązki, przez co przypominał Arinii małego, puchatego jeża. Uśmiechnęła się w duchu i jednym susem doskoczyła do szczeniaka.
- Cześć Nicodem! - zaczęła niewinnie. Wiedziała już, co zrobić i łapy świerzbiły ją z podekscytowania. Rudy basior spojrzał na nią przyjaźnie.
- Hejka, Arina - powitał ją uprzejmie wilczek. Machnął ogonami na boki. - Wiesz co dzisiaj będziemy robić?
- Pewnie to co zawsze - odpowiedziała machinalnie waderka. Chciała wskoczyć na pobliski głaz, ale nieco nie wymierzyła i w rezultacie tylko trochę się poobijała.
- Wszystko w porządku? - Nicodem popatrzył na nią z troską.
- Tak, nic mi nie jest... A właśnie... - Arina spróbowała ponownie, tym razem zdołała wdrapać się na skałę - Nie nudzi cię to ciągłe siedzenie w miejscu? - zapytała z góry.
- W jakim sensie? Przecież wczoraj byliśmy na spacerze - przypomniał koleżance.
- No tak, ale tylko do strumyka, a ja chcę iść gdzieś dalej! Pomyśl: wyruszymy całkiem sami, znaczy nie będziemy sami, tylko we dwoje - sprecyzowała szybko. Szczeniak patrzył na nią z powątpiewaniem, lekko przechylając rudą główkę. - Może znajdziemy jakiś skarb? - kusiła dalej, przebierając łapkami - A jak nie, to przynajmniej pozwiedzamy.
- No nie wiem... - wilczek nie był przekonany.
- No cóż, skoro się boisz, to pójdę sama. Może do Północnego Lasu? - Arina westchnęła i obróciła się, gotowa zeskoczyć ze skały.
- Nie boję się - oznajmił dzielnie Nicodem. Nagle dopadła go ciekawość. W sumie to blisko, tylko kawałek od polany, poza tym, jak zauważyła Arina, będą we dwoje.
- To jak? - zapytała, odwracając złotą głowę. W jej szarych oczach pojawiło się wyczekiwanie.
- Możemy iść, ale tylko kawałek.
- Super! - zaśmiała się Arina, skacząc na rudego basiorka. Chwilę tarzali się w trawie, po czym już w wyśmienitych nastrojach, zaczęli gonić się, zmierzając do ściany starych, popękanych sosen.
Nicodem? Mam nadzieję, że dobrze ujęłam charakter wilka.