Słońce chyliło się ku zachodowi. Uwielbiałam ten widok... To uczucie... Siedzisz na szczycie góry, twoje futro smaga wiatr, a wokół jest tylko niezmącona cisza. Wszystko to jest ułożone w jedną, cudowną całość, która idealnie się dopełnia, niczym melodia i słowa. Oddzielnie, może i potrafią wyrazić emocje. Jednak razem... Jest to czysta poezja. Jednocześnie słuchasz rytmu wybijanego przez dzięcioła w pobliskim lesie, delikatnego akompaniamentu kołyszących się drzew i wiatru, czyli słów dopełniających całość. Czystego tekstu, historii gór i legend. Tego, co było, jest i będzie, a nawet gdy ktoś się czasem wsłucha: usłyszy cichutkie, zawsze wykonywane szeptem marzenia... Ciche i skryte, a niekiedy piękne i romantyczne. Każdy je ma, a podmuch wiatru zanosi je tutaj, aby ktoś mógł ich kiedyś wysłuchać. Jednak już nikt tu nie przychodzi: jednym za zimno, drugim za dużo śniegu, a jeszcze inni narzekają na brak towarzystwa. Czyż nie jest to idealne miejsce dla takiego kogoś jak ja? Czy kiedykolwiek prosiłam o towarzystwo? Nie. Niejeden zapytałby, czy źle się z tym czuję? Również odpowiedziałabym, iż nie, bo komu brakuje czegoś, czego nigdy tak naprawdę nie zaznał? Kiedy myślałam, że zyskałam przyjaźń pewnej wadery, ta zginęła za naszą ojczyznę... To wydarzenie zostawiło bliznę na moim sercu, lecz nie rozdrapuję ran przeszłości. Było, lecz już tego nie ma i trzeba z tym żyć. Choć straciłam drogą memu sercu Rainbow, nauczyłam się bez niej żyć. Teraz gdy moje życie znów zwolniło... Słuchałam szeptu gór. Pogłębiałam wiedzę, wyostrzałam zmysły. Pytali się mnie na wojence: „Jak to wygrywam bitwy ze smokami, skoro ni siły, ni mocy wielkich nie mam?” Otóż siłą inteligencji byłam w stanie pokonać niejednego. Po co komu siła, kiedy brak mu szybkiego myślenia? A no na nic mu się to nie zda. Nieraz mawiali, że jestem stuknięta - tak przemawiają tylko Ci, którzy nie rozumieją języka innego niż potoczny i w żadnym innym nie potrafią się porozumieć. Słońce brutalnie wyrwało mnie z toku myśli rzucając promienie wprost na moje oczy. Zmrużyłam je, aby nie odczuwać bólu, lecz przyjemne ciepło. Postanowiłam wrócić już do swojej jaskini - nie lubiłam chodzić po zmroku. Wstałam powoli i przeciągnęłam się. Wydałam z siebie cichy pomruk zadowolenia i ruszyłam żwawym truchtem przez śnieg. Nuciłam pod nosem jedną z moich ulubionych piosenek, i już myślałam, iż ten dzień skończy się dobrze. Chociaż raz, a tak właściwie pierwszy raz w życiu. Ale nie, moje szczęście chciało inaczej. Niedaleko mnie siedział wilk. Na pierwszy rzut oka poznałam, że to basior. Patrzył się w przestrzeń i ewidentnie nad czymś myślał. Chciałam przemknąć się za jego plecami niezauważona, więc założyłam kaptur z płaszcza na głowę i zerwałam się do biegu, jednak ten odwrócił się i krzyknął za mną.
-Hej! - rozległ się jego głos.
Nic dziwnego: wyglądałam jak jakaś złodziejka lub szpieg. Zatrzymałam się i podeszłam do niego. Machnęłam łbem do tyłu, aby kaptur spadł z mojej głowy, i rzekłam:
-Nic nie ukradłam, nie jestem szpiegiem, a teraz pozwól mi żyć, jakbym nigdy Cię nie spotkała.
Harbi? Co Ty na to? :D