14 listopada 2018

Od Shenemi

Przechadzałam się spokojnie piaszczystą dróżką, wyrzucając wszystkie chaotyczne myśli z mojej głowy.
Ostatnio, sporo się tego zebrało, tym bardziej że całe życie spędziłam w samotności, zamiast znaleźć przyjaciela, chciałam polegać tylko na sobie. Teraz tego żałowałam.
Miałam wrażenie, że z moją psychiką jest coraz gorzej. Czułam się niedowartościowana i niekochana. Zresztą, nie uważam, bym się myliła.
Zawsze tak było, że stałam na uboczu i przyglądałam się innym wilkom. Jedynie w snach dałam luźną wodzę fantazji, by ta, zaprowadziła mnie do lepszego życia.
Niestety, to wszystko działo się w mojej głowie. O znalezieniu kogoś, nie było mowy. Moja dusza jest na tyle samolubna i wredna, że nie oddałaby ani kawałeczka mego zgniłego serca.
Niegdyś, nawet miałam nadzieję, że jakoś się wszystko ułoży. Próbowałam moich sił u Alpina, lecz to było bardzo dawno temu.
Nie wiem, czy takie życie mi odpowiadało. Takie szare, pozbawione jakichkolwiek barw. Wszystko wydawało się takie banalne, żeby mogło być prawdziwe.
I nie było. Nie wiem, co ja mogłam robić przez te kilka lat. Leniłam się? Nie sądzę, przecie każda minuta musiała być u mnie zaplanowana.
Dlaczego więc nigdy nie dowiedziałam się, co to jest przyjaźń? Przecież to niemożliwe, abym nie miała na to czasu. Co ja wtedy robiłam?
Jestem po prostu zwykłym leniem? Wszystko na to skazuje, lecz nie chciałam w to wierzyć.
Ileż ja bym dała, by cofnąć się te trzy lata w tył, i zacząć wszystko od nowa.
Szłam równym krokiem, nie wiedziałam, gdzie owa ścieżka mnie zaniesie. Po chwili jednak moim ślepiom ukazał się nierówny blask.
– Co to? – Podbiegłam do światła, lecz nagle poczułam silne pieczenie i runęłam na ziemię.
– Sznur? Co tu do jasnej robi sznur? – Wstałam i otrząchnęłam się z piachu.
– Jeszcze się ktoś zabije... – Chwyciłam linę i pociągnęłam za sobą. Zaczęłam kontynuować podróż, do tajemniczego blasku. Tym razem spacerem.
Gdy podeszłam, puknęłam się w łeb.
– No tak, jezioro... – Był ranek, nic więc dziwnego, że od tafli odbijały się promienie słońca.
– A co by było, gdym tak na chwilę zniknęła? Czy ktoś by mnie szukał? Nie wiem. Nie wiem. Niczego nie wiem. – Nie wiem także, dlaczego do głowy przyszła mi taka myśl.
Spojrzałam na sznur. Potem na ciężki kamień, a później znowu na sznur. Moje przenikliwe spojrzenie przeskakiwało z jednego przedmiotu na drugi.
Po minucie bezsensownego gapienia się, coś, a tak naprawdę nawet ktoś, przejął nade mną kontrolę.
Nie mogłam nic zrobić. Ciało poruszało się samo, a ja chciałam czegoś innego. Podeszłam do liny i obwiązałam ją sobie na szyi, dość ciasno.
Chciałam krzyczeć i uciec, lecz moje myśli nie miały na to wpływu. Poczułam, jak uderzyła we mnie fala gorąca, a z tyłu polał się zimny pot.
Następnie podeszłam do ciężkiego kamienia i przyczepiłam go do sznura. To wszystko było nienormalne. Ja, naprawdę nie chciałam.
Poczułam smak gorzkich łez w gardle. Podeszłam do jeziora, ciągając za sobą skałę. Przyjrzałam się gładkiej powierzchni wody i uśmiechnęłam się z żalem.
– Przepraszam. Nawet nie wiem za co. Po prostu przepraszam.
Odwróciłam się, a raczej chciałam. Miałam zamiar zdjąć to wszystko i skończyć ten cały teatrzyk.
Jednak los chciał czegoś innego. Niechcący trąciłam łapą kamień, który z pluskiem uderzył w taflę, zaczął szybko opadać na dół razem ze mną.
Chciałam uciekać, bronić się, lecz ani próba podpłynięcia do brzegu, ani gryzienie liny nie pomagało.
Niestety nie pamiętam już, co było dalej...

HG?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template