— Czekaj — zatrzymałam go w ostatniej chwili. Basior obrócił się w moją stronę i liczył na odpowiedź. Zaczęłam węszyć, zamknęłam oczy i wtedy to poczułam. Energia łani delikatnie unosiła się wokół niej, nie potrafię tego opisać, ale po prostu zaczęłam się nią żywić. Staje się to samoistnie, po prostu czuję i kradnę. Otworzyłam oczy, zwierzę zaczęło chwiać się na nogach, a chwilę później upadło. Już nie żyła. Basior tylko na mnie spoglądał, usiłował ukryć zdziwienie, ale średnio mu to wychodziło, chociaż nie dziwię się. Takie rzeczy nie zdarzają się zbyt często.
— Dziękuję ci za wszystko. Jak masz na imię? Wybacz, jeśli już o to pytałam, ale byłam tak spanikowana, że po prostu nie pamiętam, co się działo kilka godzin wcześniej.
— Ja — zawahał się — mam na imię Nester. A ty tajemnicza i nieobliczalna istoto?
— Akatala i jeszcze raz bardzo przepraszam. Zapewne wziąłeś mnie za obłąkaną.
— Skądże — uśmiechnął się — może tylko trochę.
— W takim razie już pójdę. Do zobaczenia.
— Tak do zobaczenia.
Byłam pewna, że już nigdy więcej go nie zobaczę, żałowałam, ale z drugiej strony się cieszyłam. Już do końca dni będę nosiła w sercu mały ciężar, który będzie mi przypominał o tym, że to on miał zostać moim posiłkiem. Zdecydowanie byłby lepszy od łani.
~~~
Obudziło mnie pragnienie. Delikatnie zeskoczyłam z drzewa, na którym spałam i szybkim krokiem udałam się w stronę wodopoju. Nie chciałam obudzić reszty wilków, więc poszłam okrężną ścieżką i wtedy napotkałam na swojej drodze parę błyszczących, piwnych oczu.
— Co tutaj robisz? — zapytałam.
Nester? Wybacz mi za ociąganie, ale mam sporo na głowie przez szkołę. -_-