14 listopada 2018

Od Ingreed cd. Harbingera [#7]

– Nienawidzę cię, Harbingerze – syczę i te słowa o dziwo bolą mnie tak samo jak jego.
– Powtarzasz się, Ingreed – odwarkuje. Czuję, a wręcz wiem, że żadne z nas nie mówi całkowitej prawdy; gdzieś z tyłu tli mi się przecież myśl, że nawet, gdybym teraz żyła naprawdę, to i tak byłoby to gorsze niż śmierć bez niego.
Mimo tego odwracam się i wychodzę, a moje kroki odbijają się echem przy cichym przyzwoleniu reszty zgromadzonych. Ich wzrok wypala dziurę w moim karku. Kiedy stawiam kolejne kroki, kołyszę się na boki i czuję rosnącą w gardle gulę. Przechodzę przez drzwi i brnę dalej, do przodu. Kręci mi się w głowie, zaczynam widzieć podwójnie, a kiedy wychodzę na zewnątrz, słyszę idącego za mną wilka. Chcę się odwrócić, żeby się upewnić, że to on, jednak nie mam już czasu. Opieram się o chłodną korę drzewa, aby nie stracić równowagi, a potem czuję, jak uginają się pode mną łapy i osuwam się w dół; powieki opadają ciężko i jedynym dźwiękiem, jaki słyszę, jest mój nierówny oddech. Świat powoli ciemnieje, zachodzi szarością, a kształty zanikają i wyginają się pod wszelkimi kątami. Coś jeszcze mruczę pod nosem, jakieś nieskładne słowa, aż w końcu opieram pysk na chłodnej ziemi i odpływam w czerń, która zalewa mnie i topi swoim.

***

Budzę się z poczuciem wyjątkowej lekkości, jakbym mogła wzbić się w powietrze jedynie lekko podskakując. Wszystko zdaje się lekkie i nierealne, trochę tak, jakby świat wokół był odbiciem w bańce mydlanej. Biorę kilka wdechów i mrużę oczy, aby uchronić się od natrętnych promieni światła. Na początku nie rozpoznaję otoczenia, ale po chwili całkowitej dezorientacji rozumiem, co się dzieje, co napełnia mnie dziwnym poczuciem bezpieczeństwa. Jest przy mnie.
– Zemdlałaś.
Podnoszę wzrok: siedzi wyprostowany, lecz wygląda, jakby miał ochotę się skulić. Patrzy gdzieś przed siebie, walcząc ze sobą, by nie spojrzeć w moją stronę.
Uśmiecham się na ten widok, ale tak, by tego nie zarejestrował.
– Wiem.
– Jak się teraz czujesz? – pyta i mimo chęci rozpoczęcia kolejnej ostrej wymiany zdań jedynie wzruszam obojętnie ramionami.
– Trochę tak, jakbym była martwa.
Uśmiecha się ironicznie i wreszcie na mnie spogląda, a ja dostrzegam w jego oczach pewne zachwianie – troskę, może strach, może jakiś niewytłumaczalny ból, ale też ulgę. Schyla się do mnie, a ja prostuję szyję i lgnę do niego jak szczeniak, bo jestem do tego przyzwyczajona. Przyciska czoło do mojego czoła i zaciska oczy, pozwalając mi wpatrywać się w niego z tak bliskiej odległości. Nasze oddechy zamieniają się w parę i jeszcze przez chwilę słychać tylko je.
– Kiedy zemdlałaś, byłaś prawie przeźroczysta – mówi i choć stara się opanować, to słyszę drżenie jego głosu. Jego słowa topią moje serce. – Boże, Ingreed, bałem się, że znikniesz.
– Nie zniknęłam – szepczę i również zamykam oczy; słońce jest coraz niżej, zachodzi, tworząc tę niepowtarzalną atmosferę. – Jestem tu.
– Ale znikniesz – szepcze nerwowo. Widzę, że coś się dzieje, Harbinger nie panuje nad sobą tak, jak zawsze.
Stwierdzam, że kłótnie zdecydowanie mogą poczekać. Unoszę podbródek do góry, tak, by mógł zanurzyć pysk w zagłębienie mojej szyi, a potem nucę jakąś losową, cichą i spokojną melodię, która – moim zdaniem – mogłaby go choć trochę uspokoić. Dziwię się, że to ja stałam się nagle tą racjonalną.
Po chwili milknę; oboje jesteśmy uspokojeni i bardziej rozluźnieni, więc z zamyśleniem przygryzam jego kolczyk. Czuję na języku metalowy, zimny posmak.
– Kiedyś zniknę – mówię, potwierdzając jego wcześniejsze słowa, i dzięki temu choć trochę staram się oswoić z tą myślę, że niedługo umrę po raz drugi.


Harbingerze?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template