18 listopada 2018

Akatala cd. Pain

Ten paskudny wilk przypominał mi mój największy koszmar. Nie chciałam mu ufać, ale nie mogłam też zostawić basiora samego z tym stworzeniem. Rozejrzałam się po bagnie i kolejny raz spojrzałam na Paina.
— Nie za bardzo mam ochotę na piesze wycieczki. Skoro już o tym mowa to powinniśmy wracać do stada i...
— Boisz się? — szepnął basior. Gdyby nie jego głos, nie byłabym w stanie zauważyć, że jakkolwiek się poruszył. Delikatnie pokiwałam głową, na znak, że tak, ale starałam się wyglądać, jakbym odganiała muchę.
— To jak? Nie mam czasu na wasze durne gry — warknął stary samiec. Byłam w stu procentach pewna, że nie był żywy, a co dopiero miałby dobre intencje. Mimo wszystko widziałam, że na pysku Paina malowała się nadzieja. Znałam go zaledwie kilka godzin, ale postanowiłam pomóc. Dla dobra sprawy. I dla wadery, której poszukiwał.
— Idziemy — zakomunikowałam. — Ale jeśli zaczniesz robić jakieś sztuczki, szybko pożegnasz się z żywotem, bez względu na sens tych słów.
Starzec tylko się zaśmiał, a następnie odwrócił się w stronę gór, które było widać zza drzew i ruszył kulejąc. Pain szedł zaraz za nim, a ja postanowiłam, że bezpieczniej dla mnie będzie, jeśli zostanę na końcu. Czułam narastający głód i zdenerwowanie. Nie powinniśmy z nim iść, z pewnością nas okłamał. Nie mogłam jednak zrezygnować. Słowa zostały wypowiedziane i nikt ich nie mógł cofnąć.

~~~

Zastanawiałam się, czy już zapadał zmrok, czy po prostu na bagnach zawsze było ciemno. Co jakiś czas naszą drogę zagradzały płomyki o niebieskawej barwie, szepcząc niezrozumiałe dla nas słowa. Unosiły się lekko nad ziemią i migotały niczym gwiazdy. Przypomniały mi o życiu po śmierci. O dziwo takie istniało. Najpierw trafiłam do całkowitej pustki. Uczucie przytłoczenia to tylko garstka tego, co wtedy doświadczałam. Nie było nikogo ani niczego, tylko ja i światło. Zaczęłam zwiedzać swój mały, bezbarwny zakątek, aż w końcu dotarłam do bramy i... Ałć. Potrząsnęłam łbem i spojrzałam przed siebie, aby dowiedzieć się, dlaczego wilk przede mną stanął. Wychyliłam się zza Paina i zaczęłam szukać okropnego starca, ale ten zniknął.
— Co jest — rzuciłam beznamiętnie.
— Też chciałbym wiedzieć.
— Gdzie przewodnik?
— On... Nie ma go — powiedział powoli basior i w tym samym momencie jego oczy powędrowały nad moją głowę. Nim zdążyłam się obrócić, Pain skoczył na mnie i powalił na ziemię. Zaczęliśmy się turlać w stronę zbiornika wodnego. Uciekając od jednej zjawy, mieliśmy wpaść w łapy drugiej. Po moim trupie. Resztkami sił złapałam się korzenia jednego z drzew. Najpierw zatrzęsła się ziemia, a chwilę później spod naszych łap zaczęło wyrastać wielkie drzewo. Westchnęłam, gdy roślina przestała rosnąć i spojrzałam na swojego towarzysza. 
— Co teraz? Jak masz zamiar wrócić do domu? — powiedziałam nieco ostrzej, niż zamierzałam. 
— Mógłbym zadać ci to samo pytanie — odgryzł się. 
— Mogłeś się nie zgadzać.
— Nie mogłem, chciałem znaleźć tę waderę.
— To po co się rzucasz — tymi pięcioma słowami zakończyłam krótką wymianę zdać. — Więc... masz jakiś pomysł?

Pain? 
To nadal nie jest to, ale obiecuję, że nadejdzie dzień, w którym będziesz miał co czytać.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template