12 listopada 2018

Od Luciana cd. Chéru

Lucian spacerował polaną nieopodal lasu, szukając inspiracji, muzy dla jego dźwięków, z których mógłby skomponować nową nutę. Mierzył wzrokiem rosnące parę metrów dalej konary drzew i bacznie doglądał terenu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby wzbudzić jego zainteresowanie. Ostatnimi czasy wykreował się w jego umyśle plan na dość specyficzną nutę, nie w jego stylu, coś, czego jeszcze żaden wilk nie słyszał w jego wydaniu. Pytanie było jedno: jak ją znaleźć?
Kopnął kamień leżący mu na drodze i począł sunąć za nim wzrokiem, a zatrzymał się on nieopodal zagajnika prowadzącego do lasu. Ruszył w tamtą stronę z myślą, że znajdzie tam coś ciekawego, co mogłoby go zainteresować, lecz ku jego niezadowoleniu nie znalazł tego, co chciał, za to dosłyszał się ciekawszej rzeczy.
– Nie wiemy do czego jest zdolny w takim stanie. Zawsze moja podświadomość go jakoś hamowała, a teraz? Wyobrażasz sobie, co się stanie, jak Byk przebrnie przez watahę? To będzie wyglądać jak po tornadzie! – Usłyszał kobiecy śmiech i podszedł bliżej, starając się ukryć przed światem swoje zainteresowanie ową sytuacją. Najbardziej zainteresowała go informacja o rzekomym Byku, który przebrnąwszy przez watahę, pozostawić ją miał w wyglądzie niczym po przejściu trąby powietrznej.
Bezinteresownie podszedł bliżej, można by rzec, że zaszedł waderę (o czym się niebawem przekonał) i patrząc na nią z wysoka, zapytał:
– Co masz na myśli „jak Byk przebrnie przez watahę”...? – odezwał się, a zdecydowanie młodsza od niego wadera stanęła dęba. Dopiero teraz Lucian zauważył, że nie rozmawiała ona sama ze sobą, a ze zmaterializowanym pyłem, mieniącym się w promieniach słonecznych; nie potrafił określić jej kształtu, lecz formą bardzo kojarzyła mu się ze znakiem zodiaku Panną.
– Ech, ja... Umm... – zaniemówiła, a gwiezdna istota rozpłynęła się w powietrzu za jednym mrugnięciem ze strony wadery. Powoli odwróciła się w jego stronę i drgnęła lekko, kiedy kontakt wzrokowy nawiązała z piersią basiora, wskutek czego musiała spojrzeć o wiele wyżej, by nawiązać z nim więź spojrzeń; która mimo wszystko nie została nawiązana poprzez zasłaniające widok dredy.
Lucian się jednak nie odezwał, a pozostał w tej samej pozycji. Uniósł brew do góry, lustrując biedną waderę wzrokiem (dosłownie wiercąc w niej dziurę!), a ta przełknęła kulę w gardle, chcąc jak najprędzej wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, aby tylko odwrócić od siebie i całej tej nieciekawej sytuacji basiora.
– Cóż... – Mimo wyraźnych starań, wadera nadal nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów na swoje usprawiedliwienie, co tylko bardziej niecierpliwiło Luciana; a przyznać trzeba było, że basior zainteresował się ów sytuacją, zwłaszcza że jeśli stanowi ona zagrożenie dla watahy, należy ją wyeliminować w tempie natychmiastowym, a jeżeli wadera nie miałaby takiej możliwości, trzeba by koniecznie powiadomić wojowników, a przede wszystkim alfę.
– No...? – Zatupał nogą i nachylił się nieco nad waderą, obwąchując ją swoim spiczastym, zaróżowionym nosem. Pachniała, cóż, potem. Na pewno była zdenerwowana całą tą sytuacją, a w Lucianie wena spadła z łóżka i ziewnęła ospale, przypatrując się sytuacji z jego głowy. – Co, ciekawy jestem! – postanowił rozluźnić nieco atmosferę, rzucając łagodniejszym tekstem w stronę wadery. – Nie, że coś, ale tajemnica narodowa to to chyba nie jest.
– W pewnym sensie... może nią być – odezwała się w końcu, mierząc wilka nieufnym spojrzeniem. – Skąd wiesz, może to mój sekret i nie chcę się nim z nikim dzielić? – Zmarszczyła lekko brwi i wydęła dolną wargę, a Lucian uśmiechnął się ironicznie.
– Niee, wcalee, a to widmo to tylko rozsypany brokat, z którym sobie tak po prostu gadasz. – Skinął lekko łbem i zniżył się do jej poziomu, uśmiechając się cwaniacko. – I tak mi będziesz musiała odpowiedzieć, w końcu za dużo już wiem...
Wadera zaniemówiła i lekko rozchyliła pyszczek w zdziwieniu, jednak zaraz potem zmierzyła niechętnie Luciana wzrokiem od góry do dołu i mlasnęła, zniesmaczona.
– No niby tak... Ale jak piśniesz komukolwiek chociażby słówko, to.. to... – zmieniła ton głosu na ostrzegawczy, a basior wyszczerzył kiełki w uśmiechu, dobrze wiedząc, że tak czy inaczej wszystko pójdzie po jego myśli.
– A więc, słucham...

Chéru?
Wolałam pozostawić opowiastkę o ucieczce Byka Tobie, bo jeszcze palnę coś nie ten teges i zepsuję Ci cały koncept opowiadania. Pewnie liczyłaś na coś dłuższego.. ale daję słowo, że następne opo będzie dłuższe i wprowadzi trochę więcej akcji.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template