4 listopada 2018

Od Saori de la Pesadilli

Smocze Ostrze zostało odnalezione, głosił wszystkim kronikarz, moce powróciły! 
Cóż z tego, że moce powróciły, jeśli alfa watahy, Kesame, zaginęła? To pytanie wierciło dziurę w myślach Saori i nie pozwalało jej normalnie funkcjonować. Zginęła, uprowadzono ją, czy może sama stchórzyła przed zarządem watahą i uciekła? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Jednakże na jej miejscu zasiadł jej nieoficjalny potomek, Airov – ciacho, na którego widok wadery piszczały podniecone, czując mięknięcie łap i czerwone poliki. Saori sama musiała przyznać, że niebywale młody zarządca Watahy Smoczego Ostrza również mącił jej w głowie, jednak jak to ona, nie dawała tego po sobie specjalnie poznać, choć z wyjątkową chęcią chodziła na spotkania z alfą.
Wadera o futrze w barwach nocnego nieba przechadzała się ścieżką wydreptaną w lesie niedaleko obozu, rozglądając się za czymś smacznym do zagryzienia. Niedaleko była polana, jednak wilczycy nie chciało się tak daleko chodzić; wystarczał jej sam fakt, że była kryta przez cień padający z drzew. Jednak w jakimś stopniu cieszył ją ten fakt, że w końcu jest sobą – Saori de la Pesadillą, a nie jakimś prostym wilkiem z lasu.
– Masz szczęście, że Airov pozwolił ci wrócić, bo przy Kesame nie byłbym tego taki pewien... – Usłyszała czyjś głos na zakręcie i po zdaniu wypowiedzianym przez osobnika, skapnęła się, że mówi to jeden ze strażników alf. Prowadził kogoś do obozowiska, kogoś, kogo wadera znała bardzo dobrze. Smocze łapska, które zadały jej wiele bólu, dzikie, niewilcze spojrzenie, żarzące się czerwienią i pokryta częściowo łuskami skóra.
– Proszę, proszę, czyż to nie pan Czerwony? – szepnęła do siebie i uśmiechnęła się, wyszczerzając ostre zębiska w czeluściach ciemności i zniknęła pod jej osłoną, śledząc w cieniu obydwóch basiorów.
₪₪₪
Podążyła za nimi aż do ich rozejścia się, przy czym strażnik zamienił parę słów z Arrowem i puścił go wolno, tłumacząc, gdzie może się udać, a gdzie musi się jeszcze wstrzymać przed odwiedzinami; odkąd Smocze Ostrze zaginęło, stali się bardziej czujni i większą wagę przywiązują do kontrolowania wilków, które opuściły watahę i ponownie do niej przystały. Ruszyła więc za hybrydą smoka i wilka w cieniu, aż ten nagle rozejrzał się dookoła siebie i zniknął — puff! Był wilk, nie ma wilka. Najciekawsze było to, że to nie było zwykłe zniknięcie, a bieg szybszy od prędkości światła. Tupnęła łapą, przeklinając pod nosem cel, który zmył jej się sprzed oczu, po czym wywróciła oczyma i wykorzystała swoją najczęściej używaną umiejętność magiczną, powiązaną z cieniem, i wycofała się w gęstsze zarośla, by tam przybrać swoją gadzią formę. Oblizała długi pysk pokryty fioletowymi i ostrymi, a zarazem zjawiskowymi łuskami z przebłyskami seledynu swoim gadzim jęzorem i swym cielskiem sięgając wielkości jabłoni, i ruszyła przez gąszcz w celu znalezienia czegoś do jedzenie, bo burczenie jej brzucha zdecydowanie zdradzało jej obecność, mimo nałożonego na siebie czaru.
₪₪₪
Po skończonym posiłku, dalej będąc w alla smoczej formie, odpoczywała na polanie w wysokiej trawie, dzięki czemu zapewniła sobie słabą widoczność na jej osobę i grzała łuskowate ciało na słońcu, wygrzebując sobie szponami resztki sarny z zębów. Przymknęła oczy i ułożyła się na głazie, który posłużył jej za twardą poduchę i chcąc się zdrzemnąć, owinęła wokół siebie dwumetrowy, gadzi ogon i przybrała wygodną pozycję, idealną do zdrzemnięcia się w wiosenne południe.
Do jej uszu jednak dobiegł szelest traw parę metrów od niej. Otworzyła jedno ślepie i wytężając wszystkie zmysły, starała się rozpoznać zapach ów osobnika, który czaił się na nią w wysokiej trawie. Ku jej niezadowoleniu, wyczuła swąd znajomego jej wilka, którego poznała jeszcze za czasów rządów Kesame. Burknęła przeciągle, odwracając cielsko na drugą stronę, gotowa w każdej chwili stworzyć gigantyczne pole siłowe emanujące księżycową energią, by zatrzymać ów wilka w locie podczas skoku na jej osobę. Jednak nie mogła tak postąpić — lenistwo wzięło górę i zmusiło Saori, by ta zwróciła się do wilka.
– Właśnie skończyłam swój posiłek, dajże mi odpocząć... – warknęła na tyle głośno, by basior po drugiej stronie mógł ją usłyszeć. Wyczuła jego zdziwienie i zmianę tempa oddechu, a potem gniew. On również się cieszył, że ją spotkał, i to jak...

Arrow?
Ciekawe, czy ją pomyli ze smokiem, czy się skapnie, że to Saori xD

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template